To jeden z powodów najwyższego od pięciu miesięcy poziomu cen ropy — 85,29 dol. za baryłkę Brenta. Od momentu rozpoczęcia strajku ceny hurtowe paliw w Europie wzrosły o 6 proc.
Od 12 października stanie francuski transport, nie będą jeździły kolej i metro, ani kolejka dojazdowa, wiele samolotów pozostanie na ziemi — RER. Pracę przerwą zatrudnieni w przemyśle petrochemicznym i energetyce. To protest przeciwko planowanej reformie emerytalnej zapowiedzianej przez prezydenta Francji, a nad którą debatuje właśnie Zgromadzenie Narodowe.
[srodtytul] Wysychają zbiorniki[/srodtytul]
W Europie zaczyna już drożeć benzyna, bo rafinerie z jednej strony nie mają dostępu do surowca, z drugiej nie mają jak rozładować zapasów. Francuskie rafinerie z południa kraju zaopatrują także w paliwa znaczną część wschodniego wybrzeża USA. We czwartek popłynęły już w odwrotną stronę tankowce z olejem napędowym. Nie ma już paliw na Korsyce, gdzie do stacji paliw mają dostęp jedynie karetki pogotowia, straż pożarna i policja. Dilerzy nie ukrywają, że przestali handlować paliwem z południa Francji. Rafinerie z tego regionu, kiedy trwa w nich normalna produkcja, przerabiają milion baryłek ropy dziennie. To 7 proc. mocy wszystkich rafinerii europejskich. Według wyliczeń analityków w 11 tankowcach które stroją w porcie znajduje się 6,5 mln baryłek. Przy tym francuski protest ma miejsce akurat w momencie, kiedy na północnej półkuli rośnie popyt, a niektóre z rafinerii nie zakończyły jeszcze remontów. — Nie ma innego wyjścia, Europa jest zmuszona ściągać paliwa z innych części świata — mówił Christophe Barret, analityk rynku naftowego z Credit Agricole.
Dodatkowym kłopotem jest to, że nie można rynku zaopatrzyć z państwowych rezerw, ponieważ zgromadzono tam przede wszystkim paliwo letnie. Na razie wiadomo, że sytuacja ulegnie dalszemu pogorszeniu. Jedna z 6 zablokowanych rafinerii stanie w niedzielę, bo nie będzie miała paliwa do przerobu.