Zdaniem Lagarde największe zagrożenie powoduje fakt, że europejscy przywódcy nie są w stanie mówić o wyjściu z kryzysu jednym głosem. —Dzisiejsze załamanie to wynik   kryzysu zaufania na rynkach papierów dłużnych i wątpliwości co do solidności światowych systemów finansowych — powiedziała. Pani Lagarde jednocześnie nie ukrywa rozczarowania , że   ustalenia szczytu z 9 grudnia nie zawierały szczegółowych ustaleń co do warunków finansowania, za zasady tam wspomniane są zbyt skomplikowane. — — Byłoby bardzo użyteczne, gdyby Europejczycy potrafili mówić jednym głosem i byli w stanie wypracować proste i jasne kalendarium niezbędnych zmian. Na to właśnie czekają inwestorzy, górnolotnie formułowane cele już nie robią na nich wrażenia — mówiła pani Lagarde.

Szefowa MFW uważa także , że w rozwiązaniu europejskiego kryzysu przeszkadzają coraz bardziej widoczne  protekcjonistyczne ciągoty. — To z kolei utrudnia wdrożeni jakichkolwiek międzynarodowych strategii. A teraz jest tak, że narodowe parlamenty bardzo opieszale podchodzą do projektów wydawania publicznych pieniędzy na gwarancje wsparcia ich kraju da pogrążonych w kryzysie krajów trzecich — mówiła pani Lagarde.

Jej zdaniem nie ma już żadnych możliwości, by kraje, które przyjęły na siebie rolę lokomotyw światowej gospodarki nie ucierpiały z powodu gospodarczego spowolnienia i wymieniła jak pierwsze Chiny, Brazylię i Rosję. Dotknie je przede wszystkim niestabilność na rynkach światowych. d. w. „Journal de Dimanche"