Polska pozostaje jednym z głównych krajów dla operacji Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. W tym roku nasze inwestycje wyniosą 500 – 600 mln euro – powiedział „Rz" prezes EBOR Thomas Mirow.
To mniej niż w roku 2011, kiedy EBOR wydał w naszym kraju 900 mln euro. – Ale był to rok wyjątkowy – podkreśla.
W najbliższy poniedziałek Thomas Mirow przyjedzie do Polski. – W rozmowach z przedstawicielami najwyższych władz i spotkaniach w Narodowym Banku Polskim chcę podkreślić naszą gotowość do dalszego wspierania waszej gospodarki. Nie ma mowy o ograniczeniu naszej działalności w waszym kraju – zapewnia prezes EBOR.
Jego poprzednicy – zwłaszcza dwóch Francuzów – Jacques de Larosiere oraz Jean Lemierre – zamierzali wprowadzić w EBOR zasadę „dojrzałości" oznaczającą, że przy osiągnięciu przewagi sektora prywatnego w gospodarce (w Polsce już 75 proc. PKB pochodzi z sektora prywatnego) EBOR będzie powoli wycofywał swoją obecność. Kryzys finansowy w 2008 roku, kłopoty naszego regionu w pozyskaniu kredytów oraz objęcie stanowiska prezesa przez Mirowa tę politykę jednak zmieniły.
W tegorocznym portfelu kredytowym dla Polski znajdą się przede wszystkim pieniądze dla sektora energetycznego. – Tutaj wsparcie jest szczególnie ważne, bo transformacja następuje zbyt wolno – uważa Thomas Mirow. – Jest to zrozumiałe, ponieważ trzeba zaangażować pieniądze na wiele lat, więc, zwłaszcza dzisiaj, jest na to mało chętnych. W swoich projektach mamy taką zasadę, że nie konkurujemy z prywatnymi firmami, tylko je wspieramy naszymi pieniędzmi i pozostajemy jako udziałowiec tak długo, jak jest to niezbędne. Wiadomo również, że w czasach kryzysu finansowego długotrwałe finansowanie ze strony źródeł prywatnych, tak samo jak publicznych, jest bardzo ograniczone – mówi. Inwestycje w nasz sektor energetyczny EBOR tłumaczy m.in. tym, że Polsce daleko jest jeszcze do osiągnięcia odpowiedniej struktury energetyki pod względem emisji CO2, jaka jest wymagana w Unii Europejskiej, a cały sektor jest niedokapitalizowany.