Poprzedni tydzień na światowych parkietach, w tym rynkach wschodzących, rozpoczął się bardzo słabo. Inwestorzy nerwowo zareagowali na wyniki wyborów parlamentarnych w Grecji i prezydenckich we Francji. W obu przypadkach zwycięzcami okazały się bowiem siły, które w kampaniach wyborczych prezentowały bardzo roszczeniowe stanowiska i nie godziły się na dalsze oszczędności budżetowe. Stawiało to pod znakiem zapytania przyszłość strefy euro.
Pesymistyczne nastroje na rynkach utrzymywały się też w kolejnych dniach. Ich wyrazem była wyprzedaż akcji i osłabienie euro wobec dolara do najniższego poziomu od trzech miesięcy. Niechęć inwestorów do akcji była szczególnie widoczna w przypadku giełd środkowoeuropejskich, m.in. z Warszawy i Budapesztu. Słabo zachowywały się też parkiety w Pradze czy Bukareszcie. Gracze obawiali się, że problemy eurolandu mocno odbiją się na kondycji firm z tego regionu.
Dopiero druga część tygodnia przyniosła lekkie odreagowanie na parkietach z naszej części kontynentu. Zwyżki były niewielkie i nie pozwoliły indeksom wyjść na plus. Najgorzej z tego grona wypadła giełda rumuńska, która w ciągu pięciu dni straciła przeszło 7 proc.
Również rynki dalekowschodnie nie zaliczą poprzedniego tygodnia do udanych. Giełda chińska, która w pierwszym tygodniu maja wyróżniała się pozytywnie na tle innych parkietów z krajów rozwijających się, w ostatnim tygodniu dołączyła do grona spadkowiczów. Inwestorów wystraszyły słabe dane makroekonomiczne, które potwierdziły, że tamtejsza gospodarka rośnie wolniej, niż oczekiwano. Zarówno dane o kwietniowej produkcji przemysłowej, jak i sprzedaży detalicznej okazały się gorsze od oczekiwań. Równie kiepskie okazały się informacje o eksporcie za sprawą mniejszego popytu na chińskie dobra w Europie.
Jedyną giełdą wschodzącą, która w poprzednim tygodniu okazała się odporna na spadki, była giełda argentyńska. Zwyżkowała o prawie 5,4 proc. Nie należy tego wiązać z czynnikami fundamentalnymi. Było to jedynie odbicie po serii głębokich spadków z poprzednich tygodni, gdy inwestorzy masowo wycofywali kapitał z tamtejszego rynku w reakcji na nacjonalizację największej firmy paliwowej. O skali wyprzedaży może świadczyć fakt, że giełda w Buenos Aires od początku roku straciła ponad 8,6 proc. Inne rynki wschodzące wciąż są na plusie.