Wielkie zachodnie firmy tak szybko jak się w Chinach zakochały, tak teraz się odkochują. A ekonomiści zastanawiają się, czy „miękkie lądowanie" azjatyckiego giganta, które zapowiadali jeszcze kilka tygodni temu, rzeczywiście się uda. Rośnie niepokój, czy chińskie władze zdołają się uporać z coraz wyraźniejszym spowolnieniem.
W piątek chiński urząd statystyczny poinformował, że eksport w lipcu wzrósł jedynie o 1 proc. (w czerwcu o 11,3 proc.), a nadwyżka w handlu spada w niespotykanym tempie. Także import nie rośnie w tempie wskazującym na ożywienie popytu wewnętrznego – jego wzrost wyniósł jedynie 4,7 proc., podczas gdy prognozy przewidywały dwa razy tyle.
Zyski lecą w dół
Zwiększają się zapasy w przemyśle elektronicznym, a linie lotnicze i producenci odzieży sportowej ostrzegają, że wyniki, jakie opublikują za kolejne miesiące roku, nie będą zachwycające. Pogarszają się wyniki przemysłu stalowego, a największy wytwórca na świecie, China Iron and Steel Association, który jest jednocześnie największym odbiorcą węgla koksującego i rudy żelaza, po raz pierwszy od 31 lat zapowiada zmniejszenie produkcji. Jak twierdzą analitycy, spadek może wynieść nawet 10 proc. w porównaniu z 683,2 mln ton w roku 2011.
Kurczy się rynek reklamowy, mimo że producenci za wszelką cenę chcą dotrzeć do jak największych grup konsumentów. Spada również indeks giełdy szanghajskiej – od początku roku o 13 proc. Ale to właśnie wyniki eksportu pokazują, że sytuacja naprawdę robi się coraz trudniejsza, uważa Cao Xuefeng z Huaxi Securities Co.
Jego zdaniem w niedalekiej przyszłości rząd w Pekinie zdecyduje się na pobudzenie gospodarki. – 7,6 proc. wzrostu w II kw. i 7,4 prognozowane na III kw., chociaż już miało nastąpić wyraźne odbicie, z pewnością sprowokują władze do bardziej zdecydowanych kroków niż dotychczasowe delikatne poluzowanie polityki fiskalnej i pieniężnej. Obecne wyniki gospodarcze są najgorsze od 2009 roku – mówi Cao Xuefeng. Nie ukrywa jednak, że i kolejne środki mające pobudzić popyt wewnętrzny mogą nie przynieść oczekiwanych efektów, bo rząd w Pekinie ma dzisiaj bardzo ograniczone pole manewru i panicznie boi się wzrostu inflacji, którą skutecznie udało się zdusić. Z tego właśnie powodu Deutsche Bank i Barclays Bank obniżyły swoje prognozy wzrostu za cały 2012 rok do 7,7 z 7,9 proc.