Impulsy rozwojowe gasną,ale dług i wyższe podatki zostają

Inwestycje publiczne w infrastrukturę podtrzymały wzrost i nakręciły koniunkturę, a uelastycznienie prawa pracy zatrzymało falę zwolnień. Zabrakło zmniejszenia biurokracji

Publikacja: 09.10.2012 05:04

Donald Tusk, Jacek Rostowski i Waldemar Pawlak rozmawiali wczoraj o konsensusie w sprawie zmian w ro

Donald Tusk, Jacek Rostowski i Waldemar Pawlak rozmawiali wczoraj o konsensusie w sprawie zmian w rozliczaniu podatku VAT

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Większość z 20 ekonomistów, z którymi rozmawiała „Rz", uważa, że dla pobudzenia wzrostu ważne było przede wszystkim obniżenie podatków i składek jeszcze przez rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz przeznaczanie w trakcie rządów PO – PSL dużych pieniędzy na inwestycje infrastrukturalne. Zwracają uwagę na uelastycznienie rynku pracy, które zapobiegło jego załamaniu i wysokiemu wzrostowi bezrobocia. Inne działania rządu większość ekspertów określa jako dbałość o stan finansów, a nie o rozwój.

Szybka reakcja na plus

Ekonomiści przyznają, że rząd Donalda Tuska zareagował na kryzys dość szybko. Gospodarka pod koniec 2008 roku gwałtownie traciła impet. Wzrost gospodarczy skurczył się do 2,5 proc. w IV kwartale z 6,7 proc. w I kwartale. Zanim jednak oficjalnie podano te dane, 30 listopada rząd przedstawił plan stabilności i rozwoju. Uspokoiło to rynki finansowe, głównie banki, dzięki podniesieniu gwarancji zabezpieczających wypłacalność depozytów bankowych z 22,5 tys. do 50 tys. euro. Rząd zapowiedział utworzenie Rezerwy Solidarności Społecznej. Zaznaczono, że priorytetem prowadzenia polityki gospodarczej będzie stymulacja popytu (szczególnie inwestycyjnego) przy wykorzystaniu funduszy unijnych, a także konsumpcyjnego wskutek wejścia uchwalonych w 2006 r., a wprowadzanych w życie w roku 2009 r. obniżek podatków oraz ochrona rynku pracy. – Gdy rząd przyjmował pakiety antykryzysowe, trudno było przewidzieć, jak głęboki będzie kryzys – przyznaje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Niektóre pomyły okazały się przestrzelone, ale trudno stawiać to teraz jako zarzut. Wtedy zabezpieczono ok. 90 mld zł. Teraz takich pieniędzy nie mamy, a podobny plan byłby nam potrzebny – dodaje ekonomista.

Pobudzenie inwestycji

Szybko na kryzys reaguje NBP. Nie tylko podniesiono wspólnie z rządem gwarancje dla depozytów bankowych, ale przedłużono elastyczną linię kredytową w MFW. – NBP podpisał porozumienie na swapy walutowe (na parze frank/złoty) z Narodowym Bankiem Szwajcarii (SNB). Wszystkie te działania uspokoiły sektor bankowy – przypomina Mirosław Gronicki, były minister finansów. Jego zdaniem dla pobudzenia wzrostu najważniejsza była ekspansja fiskalna. Podobnie uważa Maciej Bukowski, szef Instytutu Badań Strukturalnych. – Zwiększono wydatki na infrastrukturę. To był klasyczny przykład stymulacji Kaynesa i on zadziałał – mówi.

Działania rządu i NBP zostały zauważone za granicą. Polska została zaklasyfikowana do nielicznej grupy krajów, które mogły bezwarunkowo wykorzystać wprowadzony przez MFW instrument FCL (Flexible Credit Line), który poprawiał zdolność kraju do skutecznego zarządzania sytuacją kryzysową.

Ponieważ to pomogło w postrzeganiu Polski jako stabilnego kraju przez inwestorów, sprzyjało też ograniczeniu zmienności kursu złotego do innych walut, a w ten sposób pomagało firmom. Rząd do stymulowania inwestycji infrastrukturalnych wykorzystał dodatkowe pieniądze zewnętrzne: drugą transzę pożyczki z Banku Światowego (1 mld euro) oraz z Europejskiego Banku Inwestycyjnego – 1,8 mld euro.

Mimo to w 2009 r. Polska ociera się o recesję, PKB jeszcze rośnie, ale coraz słabiej, a w najgorszym III kw. wzrost wynosi tylko 0,9 proc. (w całym 2009 r. – 1,9 proc.).

Rząd uzupełnił plan antykryzysowy o kolejne działania. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przedstawia pakiet ułatwień w sięganiu po fundusze UE (m.in. wypłat większych zaliczek). Ruszają na gwałt inwestycje publiczne w samorządach. Rząd uzupełnia swój plan o nowe działania antykryzysowe chroniące miejsca pracy (przez uelastycznienie rynku pracy) i zapowiadające pomoc dla firm, którym znacząco spadną obroty. Znika też możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę.

– Istotne było poluzowanie fiskalne, zmiana stawek podatkowych – dodaje Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. Przypomina, że to było widać w 2009 roku, kiedy kryzys już był, a Polacy wciąż nie ograniczali zakupów. – Dla firm ważna okazała się obniżka składki rentowej. Potem pomagały głównie środki z UE i to, że szykowaliśmy się na Euro 2012 – uważa Soroczyński.

Choć wpływ zwiększonej puli pieniędzy w kieszeniach Polaków oszacowano na 1,5 proc. PKB w 2009 r., to Maciej Bukowski nie zgadza się z opinią, że obniżenie podatków było działaniem trwale spłycającym spowolnienie, ponieważ najpierw zwiększyło deficyt i wpłynęło na dług, a potem, kolejnymi decyzjami rządowymi zostało cofnięte przez podniesienie VAT, zamrożenie stawek PIT czy podniesienie składki rentowej w tym roku. – Gdyby podatki były obniżane dalej, to pobudzałyby wzrost – dodaje ekonomista.

– Ważne były działania wprowadzające elastyczność na rynku pracy. Do części umów przylgnęło określenie „śmieciowe", ale przez to, że są elastyczne i nie są obciążone pozapłacowymi kosztami tak jak umowy o pracę, nie mieliśmy wysokiego skoku bezrobocia – Ryszard Petru, partner w PwC. Jego zdaniem warto pamiętać, że rozwiązania zachowujące elastyczność na rynku pracy oraz poprawiające płynność dla firm pomagają w spłycaniu kryzysu.

Budżet najważniejszy

Ale poluzowanie fiskalne spowodowało, że szybko zaczęła narastać dziura w finansach publicznych (na koniec 2009 r. sięga już 7,4 proc. PKB). – Lata 2010–2011 ewidentnie podporządkowane były ograniczeniu deficytu w sektorze finansów publicznych. I słusznie, bo to był wówczas największy nasz problem. Roczna dziura w finansach państwa na poziomie 7–8 proc.  PKB jest niebezpieczna dla gospodarki – uważa Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy. Przyznaje, że takie decyzje są zawsze trudne. – Ale jeśli już musimy podnosić podatki, to lepiej te pośrednie (czyli VAT), jak to zrobił rząd, niż te dochodowe – dodaje.

Ekonomiści uważają, że rząd Donalda Tuska bardziej koncentrował się na poprawie stanu finansów publicznych niż na dawaniu impulsu do wzrostu gospodarczego. – Polegliśmy w kwestiach wspierania innowacyjności, gdzie okazaliśmy się rozrzutni i zupełnie nieskuteczni. Nie powiodło się odbiurokratyzowanie gospodarki – wymienia Krzysztof Rybiński, rektor uczelni Vistula. – Rząd działał tak, jakby aplikował gospodarce sterydy w postaci zwiększonego zadłużania państwa, teraz sterydów już nie ma, a gospodarka marnieje – dodaje.

Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku, który chwali likwidację wcześniejszych emerytur i poluzowanie sztywnego gorsetu prawa pracy, uważa, że obniżenie składek do OFE, tak samo jak podniesienie stawki podatku VAT, były to działania wywołane kryzysem, a nie, jak tłumaczył rząd – zapobiegające mu.

Kontrowersyjne uderzenie w OFE

Bardziej wyważona jest opinia prof. Andrzeja Wiernika: – Nie powinniśmy zbyt pochopnie oceniać, czy działania rządu były skuteczne czy nie. Wiele z nich w jakiejś części pomagało, na przykład obniżało deficyt sektora, ale mogło działać wstrzymująco dla wzrostu. Inne, jak pobudzenie inwestycji infrastrukturalnych, pomagało koniunkturze, a zwiększało zadłużenie państwa.

Prof. Wiernik uważa, że zmniejszenie składki do otwartych funduszy emerytalnych nie powinno wpłynąć na koniunkturę, a pomogło zmniejszyć zadłużenie.

Zmniejszenie składek przekazywanych do OFE wciąż budzi kontrowersje.

– Zmniejszenie składki do OFE wynikało z potrzeby poprawy bieżących wskaźników finansowych, ale z punktu widzenia racjonalności systemu ubezpieczeń społecznych nie była to zła decyzja – uważa Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK, i dodaje: – Można mieć pretensje do rządu, że dążąc do ograniczenia deficytu finansów publicznych, postawił przede wszystkim na wzrost obciążeń podatkowych, a w mniejszym stopniu na ograniczanie wydatków. Ale wydaje mi się, że mimo wszystko obrana ścieżka była kompromisowa. Świadczy o tym fakt, że polska polityka fiskalna jest dobrze odbierana przez zagranicę.

Ale Rafał Benecki, główny ekonomista ING, zauważa: – Można sobie oczywiście wyobrazić, że rząd zmniejszałby zadłużenie państwa bez cięcia składki do OFE, ale na takie posunięcie inaczej patrzą rynki finansowe, a inaczej przyszli emeryci. I warto o tym pamiętać. – Benecki żałuje, że rząd wcześniej nie zaczął skutecznie zmniejszać biurokracji, bo działalność deregulacyjna mogłaby przeciwdziałać spowolnieniu gospodarczemu w 2013 r., szczególnie gdy spodziewamy się załamania inwestycji publicznych.

Co możemy zrobić dziś? Na pewno nie ma miejsca na wielkie pakiety stymulacyjne z lat 2008–2009, bo ogranicza nas 55-proc. wobec PKB limit długu.

Cykl tekstów w „Rz"?przed exposé premiera

Donald Tusk w swoim wystąpieniu pod koniec tygodnia w Sejmie ma mówić o gospodarce, finansach publicznych, rodzinie i problemach związanych z rynkiem pracy. W środowej „Rz" pokażemy, czy ewentualna zmiana sposobu obliczania składek na ubezpieczenia społeczne od umów o dzieło i zleceń zwiększy bezpieczeństwo młodych ludzi na rynku pracy czy też oznacza większe prawdopodobieństwo bezrobocia. Napiszemy też o propozycjach rozwiązań dotyczących poprawy sytuacji młodych ludzi na rynku pracy.  W kolejnych dniach policzymy, o ile wzrosły w ostatnich latach obciążenia podatkowe Polaków i ile rzeczywiście mamy pieniędzy w kieszeniach na codzienne wydatki. Przypomnimy też, o czym mówił oraz jakie zmiany zapowiadał premier w poprzednich ważnych wystąpieniach.

Opinie:

Rafał Benecki, główny ekonomista ING Bank Śląski

To była polityka szczęśliwego trafu. Dobrze że podatki zostały obniżone, bo wsparło to popyt wewnętrzny w 2009 roku. Ale ważnym elementem rządowego zarządzania antykryzysowego było odpowiednie zarządzanie długiem, tak  by inwestorzy się nie przestraszyli sytuacji w Polsce. Rząd prowadził politykę małych kroków, które pozwalały obniżyć deficyt pomiędzy rokiem 2010 – 2012 ( więcej po stronie dochodowej, mniej wydatkowej).  Można sobie oczywiście wyobrazić, że można to zrobić bez cięcia składki do ofe, ale na takie posunięcie inaczej patrzą rynki finansowe, a inaczej przyszli emeryci. I warto o tym pamiętać. Szkoda, że rząd wcześniej nie zaczął skutecznie zmniejszać biurokrację, bo działalność deregulacyjna mogła by przeciwdziałać spowolnieniu gospodarczemu w 2013, szczególnie gdy spodziewamy się załamania inwestycji publicznych.

Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK

W 2008 i 2009 najważniejszym wyzwaniem na rynku pracy było to, by przedsiębiorstwa przeszły przez najtrudniejszy okres utrzymując poziom zatrudnienia. I to się w dużej mierze udało, skala zwolnień nie była tak duża, do czego wprowadzone rozwiązania z pewnością się przyczyniły.

Rządowe decyzji, które wzbudziły największe kontrowersje to z pewnością wydłużenie wieku emerytalnego i zmniejszenie składki do OFE. Ta pierwsza to oczekiwania odpowiedź na wyzwania demograficzne, a bez kryzysu w ogóle trudno byłoby podjąć ten temat. Z kolie zmniejszenie składki do OFE wynikało z potrzeby poprawy bieżących wskaźników finansowych, ale w moim przekonaniu z punktu wdziania racjonalności systemu nie była to zła decyzja.

Można mieć pretensje do rządu, że dążąc do ograniczenia deficytu finansów publicznych, postawił przede wszystkim na wzrost obciążeń podatkowych, a w mniejszym stopniu na ograniczanie wydatków. Ale wydaje mi się, że mimo wszystko obrana ścieżka była kompromisowa. Świadczy o tym fakt, że polska polityka fiskalna jest dobrze odbierana przez zagranicę.

Radosław Bodys, główny ekonomista Banku PKO BP

Antykryzysowe zmiany to są takie, które stymulują gospodarką, są pro wzrostowe, a nie te, które stabilizują sytuację finansów publicznych. Te nie wpływały korzystnie na wsparcie gospodarki, a często rząd się na nich koncentrował. Największymi, najbardziej wymiernymi decyzjami, które wsparły rozwój, było zachowanie (nie cofnięcie) decyzji o zmianach  podatkowo – składkowych poprzedników. Wpływ tych zmian można szacować na ok. 1,5 proc. wzrostu PKB ( tyle dodały do wzrostu. Gdyby ich nie było, to pewnie dynamika PKB w 2009 byłaby bliska zeru. Warto też przypomnieć, że „projekt UE" znacząco pomógł w osiągnięciu dobrej dynamiki PKB w 2010 i 2011 roku.

Ryszard Bugaj, prof. w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

Decydujące znaczenie miało to, że rząd nie wojował z automatycznymi stabilizatorami koniunktury. Zapowiedział, że będzie ograniczał wydatki, a tego w rzeczywistości nie zrobił. Deficyt sektora finansów publicznych znacząco wzrósł (licząc do dynamiki PKB powiększył się 3,5 razy). Towarzyszyła temu deprecjacja złotego, co wspierało eksport i ograniczało import.  Potem złoty rósł, ale jednak jego wartość wciąż jest niższa niż w 2008 roku.

Nie zgadzam się z opinią, że uelastycznienie rynku pracy podziałało antykryzysowo. W kryzysie poważnie wzrosły zyski firm, a nie przełożyło się to na wzrost realnych dochodów pracowników. Ważne psychologicznie natomiast jest to, że  rząd zawarł częściowe porozumienie ze związkami zawodowymi i nie było w kraju poważnych protestów.

Maciej Bukowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych

Kluczowe dla działań antykryzysowych było wydatkowanie większych pieniędzy na infrastrukturę. Za to obniżenie podatków nie było już działaniem spłycającym spowolnienie, ponieważ najpierw zwiększyło deficyt i wpłynęło na dług, a potem – kolejnymi decyzjami zostało cofnięte przez podniesienie podatku VAT, zamrożenie stawek pit, czy podniesienie składki rentowej w tym roku. Gdyby podatki były obniżane dalej, to wpływ takich decyzji działałby pobudzająco dla wzrostu. Nie powinien zaś rząd zmieniać systemu emerytalnego w sposób, w jaki to zrobił. W ten sposób zmniejszył możliwość finansowania inwestycji, ponieważ otwarte fundusze emerytalne były potencjalnym inwestorem nie tylko dla akcji giełdowych, ale też obligacji korporacyjnych.

Maria Drozdowicz – Bieć, prof. SGH, Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych

Większość działań rządu nastawiona była nie na pobudzenie wzrostu gospodarczego przez aktywizację podmiotów gospodarczych, a na uniknięcie zagrożenia związanego z przekroczeniem progów ostrożnościowych. Rząd zdecydował o koncentracji inwestycji infrastrukturalnych przez rozbudowę dróg, nie wiem, czy nie powinno się jednak przeznaczyć część pieniędzy na unowocześnienie szlaków kolejowych. A zmiany powinny były rozpocząć się od restrukturyzacji kolei państwowych. Szybkie koleje są przyszłością transportu w Europie, nie drogi i nie lotnictwo – które jest nieopłacalne.

Błędem jest to, że rząd nie kontynuował prywatyzacji. Cały czas korzystał z wymówki, że mamy niekorzystną sytuację zewnętrzna. A można było stosować różne metody, choćby system odroczonej zapłaty. Nie zmniejszył liczby agencji, nie uprościł restrykcyjnego prawa podatkowego. Dodatkowo chociaż mówił o zmniejszeniu biurokracji, to zwiększała się liczba biurokratów (urzędników), a tym samym biurokracja rosła. Nie zmieniono również sposobu funkcjonowania służb pracy, nie skomercjalizowany ich, a nawet ostatnie działania rządu ( dodanie pół miliona złotych na aktywne formy pomocy bezrobotnym) pokazują, że rząd koncentruje się na sztucznym zbijaniu stopy bezrobocia, a nie na rzeczywistych działaniach. Polega to na tym, że bezrobotni, którzy będą się szkolili zostaną  skreśleni z listy bezrobotnych.

Mirosław Gronicki, były minister finansów

Rząd co innego mówił, a co innego myślał i inaczej działał. Z działań antykryzysowych najważniejsza  była ekspansja fiskalna. To, że zwiększono wydatki na infrastrukturę. To był klasyczny przykład stymulacji Kaynesa i on zadziałał. Dzięki temu nie mieliśmy  takiej zapaści  wzrostu gospodarczego jak nasi sąsiedzi. Dodatkowo uruchomiono w 2009 i w 2010 roku spore pieniądze z Funduszu Pracy na aktywna pomoc bezrobotnym i to pomogło rynkowi pracy.

Pozostałe działania, jakie rząd określał, jako antykryzysowe,  nie stymulowały gospodarki, tylko pomagały rządowi nie przechodzić do gwałtownego zacieśnienia fiskalnego.

Ale gdy mówimy o działaniach antykryzysowych to warto przypomnieć, że pozytywnie zadziałał Narodowy Bank Polski. Podniesiono wspólnie z rządem gwarancje dla depozytów bankowych, przedłużono elastyczną linię kredytową w MFW i NBP podpisał porozumienie na swapy walutowe na parze frank/złoty z Narodowym Bankiem Szwajcarii (SNB). Wszystkie te działania uspokoiły sektor  bankowy

Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha

Najważniejsze jest to, że nie udało nam się wejść do strefy euro, bo dopiero wtedy gospodarka miała by kłopoty. Dodatkowo dopiero kryzys musiał spowodować, że rząd zdecydował się na kilka rozsądnych działań, choć mógł je przeprowadzić wcześniej. To ograniczenie składki przekazywanej do otwartych funduszy emerytalnych, ograniczenie przywilejów zawodowych oraz wydłużenie wieku emerytalnego. Poza tymi, większość działań, jakie rząd nazywał antykryzysowymi, były to działania pozorowane. Inne jak podniesienie podatku vat ( bez zmiany całej struktury podatkowej) czy podniesienie w tym roku składki rentowej, to działania, które nam szkodzą, bo działają na rzecz obniżenia wzrostu gospodarczego.

Janusz  Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Gdy rząd przyjmował pod koniec 2008 i w 2009 roku pakiety antykrysysowe ( Plan stabilności i rozwoju oraz pakiet antykryzysowy) to bardzo trudno było przewidzieć, jak ten kryzys będzie wyglądał. Okazało się, że część przewidzianych działań nie była potrzebna, a inne działały procyklicznie. Trudno jednak do rządu mieć z tego powodu dzisiaj zarzuty, bo nikt nie był w stanie wyobrazić sobie przebiegu spowolnienia. Za to teraz potrzebny jest nam podobny plan stabilizacji i rozwoju, tylko teraz nie mamy na niego pieniędzy.

Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy

Lata 2010-2011 ewidentnie podporządkowane były ograniczeniu deficytu w sektorze finansów publicznych. I słusznie, bo to był wówczas największy nasz problem, roczna dziura w finansach państwa na poziomie 7-8 proc. jest niebezpieczna dla gospodarki. Tego typu działania to zawsze trudne decyzje, ale wydaje się, że jeśli już musimy podnoście podatki, to lepiej te pośrednie (czyli VAT), jak to zrobił rząd, niż te dochodowe.

Co możemy zrobić dziś, w drugiej odsłonie światowego kryzysu? Na pewno nie ma miejsca na wielkie pakiety stymulacyjne z lat 2008-2009, bo ogranicza nas 55-proc. wobec PKB limit długu. Rząd zapewne powinien pochylić się na strukturą wydatków  budżetowych – ograniczyć te administracyjna na korzyść inwestycyjnych. Większe pole do popisu ma jednak Rada Polityki Pieniężnej.

Elżbieta Mączyńska - Ziemacka, prof. SGH, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

Niestety rząd nie przeprowadził wielu z obiecanych działań. Nie uporządkował i nie uprościł przepisów podatkowych, zabrnął w biurokracji, mamy coraz bardziej skomplikowane prawo, coraz bardziej zabałaganiony sposób interpretacji przez różne instytucje. Nie ma, choć rząd obiecywał elektronicznych dowodów osobistych, elektronicznego rejestru  w ochronie zdrowia. Podatki zamiast spadać – wzrosły. Nie bardzo umiem pochwalić rząd, jedynie za to, że powstrzymywał się od części decyzji, a gospodarka na tyle się już umocniła, że udaje jej się funkcjonować pomimo nieprzejrzystego prawa. Nie ma u nas myślenia o rozwoju strategicznym, co najwyżej działamy od reformy do reformy i ta zasada dotyczy wszystkich ekip rządzących. Politycy wciąż działają pod pręgierzem wyborczym, a nie potrzeb gospodarczych.

Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości

Rząd nie jest od tego, by ratować gospodarkę przed spowolnieniem, od tego jest bank centralny.

Rząd może łagodzić skutki kryzysu i prowadzić działania podnoszące potencjał polskiej gospodarki w dłuższym okresie. Patrząc z tego punktu widzenia, pozytywnie ocenić trzeba ograniczenie przywilejów emerytalnych i podwyższenie wieku emerytalnego. W krótkim okresie takie działania mogą być kosztowne , ale w długim  - zwiększają podaż pracy i poprawiają wskaźniki budżetowe.

Dobrym pomysłem było także przyspieszenie inwestycji publicznych, bo to bardzo pomogło gospodarce. W działaniu rządu brakuje mi długookresowej wizji rozwoju Polski, co chcemy osiągnąć, dokąd zmierzamy, na co liczymy i jak chcemy osiągać wyznaczone cele. Brakuje mi odpowiedzi nawet na tak podstawowe pytanie jak obniżyć bezrobocie, które nawet w czasie dobrej koniunktury utrzymuje się na wysokim poziomie. Oczekiwałbym od premiera zdecydowanych pomysłów i wizji.

Witold Orłowski, partner PwC, członek Rady Gospodarczej przy Premierze

Rząd na początku kryzysu zdecydował się na keynesowski zabieg stymulowania popytu w czasie spowolnienia dopuszczając znaczny wzrost deficytu finansów publicznych w 2009 i 2010 r. Gdyby nie to na pewno nie uniknęlibyśmy recesji. Rząd słusznie pozwolił na działania tzw. automatycznych stabilizatorów – popytu konsumpcyjnego i inwestycji. Do tego wdrożył kilka rozwiązań antykryzysowych na rynku pracy – część zadziałała, część okazała się niepotrzebna, ale to były słuszne ruchy.

Potem rząd skupił się na ograniczaniu deficytu, bo nie miał innego pola manewru. To czego moim zdaniem zabrakło to odbiurokratyzowanie gospodarki, zmniejszenia ciężaru biurokratycznego, bo tu jest ogromne pole do działania. Nie było też poważnych reform służby zdrowia i edukacji. Jakkolwiek próba racjonalizacji budzi opór środowiskowy, a rząd nie powinien się tym sugerować, tylko robić to co konieczne.

Ryszard Petru, partner w PWC, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich

Rząd niestety nie będzie mógł  powtórzyć większości działań antykryzysowych, jakie do tej pory stosował. Dobrze, że pod koniec 2008 roku zdecydował się na zwiększenie wydatków publicznych na inwestycje. Teraz wydaje się, że jest to jedyny rodzaj wydatków, który warto chronić (choćby kosztem innych). Z antykryzysowych działań ważne były też te, które wprowadzały elastyczność na rynku pracy. Do części umów stosowanych na rynku pracy przylgnęło określenie „śmieciowe", ale przez to, że są elastyczne, nie są obciążone pozapłacowymi kosztami tak jak umowy o pracę, nie mieliśmy wysokiego skoku bezrobocia. Warto o tym pamiętać. Teraz ważne są rozwiązania zachowujące elastyczność na rynku pracy oraz poprawiające płynność dla firm, w tym poprawienie funkcjonowania systemu sądowego. Inne działania, które rząd zapowiadał jako antykryzysowe: na przykład podniesienie stawek vat, czy zmniejszenie składki przekazywanej do otwartych funduszy emerytalne były to skutki kryzysu, a nie jego przezwyciężanie.

Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP i rektor prywatnej uczelni Vistula w Warszawie

Skuteczne okazały się działania popytowe , czyli inwestowanie z pieniędzy publicznych w infrastrukturę. To nakręciło koniunkturę i podtrzymało wzrost gospodarczy. W samym sektorze przedsiębiorstw (w budownictwie i firmach kooperujących) dało około 200 tysięcy miejsc pracy. Ale działania strukturalne, które przynoszą efekt długotrwały, nie były skuteczne. Polegliśmy w kwestiach wspierania innowacyjności, okazaliśmy się rozrzutni i zupełnie nieskuteczni, nie powiodło się odbiurokratyzowanie gospodarki.

Rząd działał tak jakby aplikował gospodarce sterydy w postaci zwiększonego zadłużania państwa, teraz sterydów już nie ma, a gospodarka marnieje.

Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE SA

Dużą pomoc rząd dostał już na starcie w postaci działań przygotowanych przez poprzednią ekipę rządową.  Istotne było poluzowanie fiskalne, zmiana stawek podatkowych – to było widać w 2008 r. kiedy kryzys już był, a Polacy poszli na zakupy. Dla firm ważna okazała się obniżka składki rentowej.  Potem pomagały głównie środki z UE i to że szykowaliśmy się na Euro2012. A samych antykryzysowych działań rządu, które pomogły gospodarce było niewiele. Pozytywnie oceniam pomysły dotyczących uelastycznienia rynku pracy, z których część firm niewątpliwie skorzystała. Stopa bezrobocia w 2009 r. podniosła się, ale dzięki tym działaniom nie był to duży skok.  Rząd w czasie kryzysu nie miał pomysłu na pobudzenie akcji kredytowej. Widać to było zwłaszcza w spadających kredytach dla przedsiębiorstw. A potem nadzór zabrał się za kredyty dla ludności i spłycił koniunkturę zwłaszcza tym.

prof. Andrzej Wiernik, Akademia Finansów

Nie powinniśmy zbyt pochopnie oceniać czy działania rządu były skuteczne, czy nie. Wiele z nich w jakiejś części pomagało, na przykład obniżało deficyt sektora, ale mogło działać wstrzymująco dla wzrostu. Inne, jak pobudzenie inwestycji infrastrukturalnych, pomagało koniunkturze, a zwiększało zadłużenie państwa. To jest naprawdę skomplikowana sprawa.  Możemy na pewno powiedzieć, że zmniejszenie składki do otwartych funduszy emerytalnych, nie powinno wpłynąć na koniunkturę, a pomogło zmniejszyć zadłużenie

Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku SA

Stymulacja popytowa, jaką mieliśmy w 2009 i 2010 roku była zapowiedziana i uchwalona już wcześniej w postaci obniżenia stawek pit i składki rentowej przez poprzedni rząd. „Wyszła" więc obok. Ten rząd ograniczył możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, wprowadził limitowanie wydatków elastycznych oraz w ustawie antykryzysowej wprowadził uelastycznienie na rynku pracy – te działania przyniosły wymierny efekt fiskalny i antykryzysowy, pozostałe to była księgowość. A niektóre z rozwiązań, jak podwyższenie składki rentowej, czy podniesienie płacy minimalnej, znacznie więcej niż pozostałe wynagrodzenia i więcej niż wynika z przepisów, są to działania, które wzmocnią spowolnienie w przyszłym roku.

Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową

Mam wrażenie, że rządowi  przy podejmowaniu kolejnych działań antykryzysowych bardziej zależało na poprawie stanu finansów publicznych, niż na dawanie impulsu do wzrostu gospodarczego. Większość działań to dążenie do ulżenia finansom publicznym, niewiele było propozycji zmian strukturalnych, które powinny być priorytetowe, a były w cieniu tych pierwszych. Zapowiedziano zmniejszenie biurokracji – nie udało się. Zatory płatnicze biją w przedsiębiorców podwójnie: nie dostają pieniędzy od kontrahentów i jednocześnie muszą od kwot wystawionych, a nie od otrzymanych płacić podatek. To jest przykład rozwiązania, jakie rząd mógł przeprowadzić, a tego nie zrobił, a ono na pewno miałoby wpływ na kondycję firm. Co gorsza, z informacji, jakie zaczynają docierać do opinii publicznej wynika, że gabinet Donalda Tuska przymierza się do ograniczania elastyczności na rynku pracy, a to na pewno nie będzie działanie antykryzysowe, tylko pogorszy sytuację na rynku pracy.

Większość z 20 ekonomistów, z którymi rozmawiała „Rz", uważa, że dla pobudzenia wzrostu ważne było przede wszystkim obniżenie podatków i składek jeszcze przez rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz przeznaczanie w trakcie rządów PO – PSL dużych pieniędzy na inwestycje infrastrukturalne. Zwracają uwagę na uelastycznienie rynku pracy, które zapobiegło jego załamaniu i wysokiemu wzrostowi bezrobocia. Inne działania rządu większość ekspertów określa jako dbałość o stan finansów, a nie o rozwój.

Pozostało 98% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli