Kluczowe dla działań antykryzysowych było wydatkowanie większych pieniędzy na infrastrukturę. Za to obniżenie podatków nie było już działaniem spłycającym spowolnienie, ponieważ najpierw zwiększyło deficyt i wpłynęło na dług, a potem – kolejnymi decyzjami zostało cofnięte przez podniesienie podatku VAT, zamrożenie stawek pit, czy podniesienie składki rentowej w tym roku. Gdyby podatki były obniżane dalej, to wpływ takich decyzji działałby pobudzająco dla wzrostu. Nie powinien zaś rząd zmieniać systemu emerytalnego w sposób, w jaki to zrobił. W ten sposób zmniejszył możliwość finansowania inwestycji, ponieważ otwarte fundusze emerytalne były potencjalnym inwestorem nie tylko dla akcji giełdowych, ale też obligacji korporacyjnych.
Maria Drozdowicz – Bieć, prof. SGH, Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych
Większość działań rządu nastawiona była nie na pobudzenie wzrostu gospodarczego przez aktywizację podmiotów gospodarczych, a na uniknięcie zagrożenia związanego z przekroczeniem progów ostrożnościowych. Rząd zdecydował o koncentracji inwestycji infrastrukturalnych przez rozbudowę dróg, nie wiem, czy nie powinno się jednak przeznaczyć część pieniędzy na unowocześnienie szlaków kolejowych. A zmiany powinny były rozpocząć się od restrukturyzacji kolei państwowych. Szybkie koleje są przyszłością transportu w Europie, nie drogi i nie lotnictwo – które jest nieopłacalne.
Błędem jest to, że rząd nie kontynuował prywatyzacji. Cały czas korzystał z wymówki, że mamy niekorzystną sytuację zewnętrzna. A można było stosować różne metody, choćby system odroczonej zapłaty. Nie zmniejszył liczby agencji, nie uprościł restrykcyjnego prawa podatkowego. Dodatkowo chociaż mówił o zmniejszeniu biurokracji, to zwiększała się liczba biurokratów (urzędników), a tym samym biurokracja rosła. Nie zmieniono również sposobu funkcjonowania służb pracy, nie skomercjalizowany ich, a nawet ostatnie działania rządu ( dodanie pół miliona złotych na aktywne formy pomocy bezrobotnym) pokazują, że rząd koncentruje się na sztucznym zbijaniu stopy bezrobocia, a nie na rzeczywistych działaniach. Polega to na tym, że bezrobotni, którzy będą się szkolili zostaną skreśleni z listy bezrobotnych.
Mirosław Gronicki, były minister finansów
Rząd co innego mówił, a co innego myślał i inaczej działał. Z działań antykryzysowych najważniejsza była ekspansja fiskalna. To, że zwiększono wydatki na infrastrukturę. To był klasyczny przykład stymulacji Kaynesa i on zadziałał. Dzięki temu nie mieliśmy takiej zapaści wzrostu gospodarczego jak nasi sąsiedzi. Dodatkowo uruchomiono w 2009 i w 2010 roku spore pieniądze z Funduszu Pracy na aktywna pomoc bezrobotnym i to pomogło rynkowi pracy.
Pozostałe działania, jakie rząd określał, jako antykryzysowe, nie stymulowały gospodarki, tylko pomagały rządowi nie przechodzić do gwałtownego zacieśnienia fiskalnego.
Ale gdy mówimy o działaniach antykryzysowych to warto przypomnieć, że pozytywnie zadziałał Narodowy Bank Polski. Podniesiono wspólnie z rządem gwarancje dla depozytów bankowych, przedłużono elastyczną linię kredytową w MFW i NBP podpisał porozumienie na swapy walutowe na parze frank/złoty z Narodowym Bankiem Szwajcarii (SNB). Wszystkie te działania uspokoiły sektor bankowy
Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha
Najważniejsze jest to, że nie udało nam się wejść do strefy euro, bo dopiero wtedy gospodarka miała by kłopoty. Dodatkowo dopiero kryzys musiał spowodować, że rząd zdecydował się na kilka rozsądnych działań, choć mógł je przeprowadzić wcześniej. To ograniczenie składki przekazywanej do otwartych funduszy emerytalnych, ograniczenie przywilejów zawodowych oraz wydłużenie wieku emerytalnego. Poza tymi, większość działań, jakie rząd nazywał antykryzysowymi, były to działania pozorowane. Inne jak podniesienie podatku vat ( bez zmiany całej struktury podatkowej) czy podniesienie w tym roku składki rentowej, to działania, które nam szkodzą, bo działają na rzecz obniżenia wzrostu gospodarczego.
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu
Gdy rząd przyjmował pod koniec 2008 i w 2009 roku pakiety antykrysysowe ( Plan stabilności i rozwoju oraz pakiet antykryzysowy) to bardzo trudno było przewidzieć, jak ten kryzys będzie wyglądał. Okazało się, że część przewidzianych działań nie była potrzebna, a inne działały procyklicznie. Trudno jednak do rządu mieć z tego powodu dzisiaj zarzuty, bo nikt nie był w stanie wyobrazić sobie przebiegu spowolnienia. Za to teraz potrzebny jest nam podobny plan stabilizacji i rozwoju, tylko teraz nie mamy na niego pieniędzy.
Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy
Lata 2010-2011 ewidentnie podporządkowane były ograniczeniu deficytu w sektorze finansów publicznych. I słusznie, bo to był wówczas największy nasz problem, roczna dziura w finansach państwa na poziomie 7-8 proc. jest niebezpieczna dla gospodarki. Tego typu działania to zawsze trudne decyzje, ale wydaje się, że jeśli już musimy podnoście podatki, to lepiej te pośrednie (czyli VAT), jak to zrobił rząd, niż te dochodowe.
Co możemy zrobić dziś, w drugiej odsłonie światowego kryzysu? Na pewno nie ma miejsca na wielkie pakiety stymulacyjne z lat 2008-2009, bo ogranicza nas 55-proc. wobec PKB limit długu. Rząd zapewne powinien pochylić się na strukturą wydatków budżetowych – ograniczyć te administracyjna na korzyść inwestycyjnych. Większe pole do popisu ma jednak Rada Polityki Pieniężnej.
Elżbieta Mączyńska - Ziemacka, prof. SGH, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego
Niestety rząd nie przeprowadził wielu z obiecanych działań. Nie uporządkował i nie uprościł przepisów podatkowych, zabrnął w biurokracji, mamy coraz bardziej skomplikowane prawo, coraz bardziej zabałaganiony sposób interpretacji przez różne instytucje. Nie ma, choć rząd obiecywał elektronicznych dowodów osobistych, elektronicznego rejestru w ochronie zdrowia. Podatki zamiast spadać – wzrosły. Nie bardzo umiem pochwalić rząd, jedynie za to, że powstrzymywał się od części decyzji, a gospodarka na tyle się już umocniła, że udaje jej się funkcjonować pomimo nieprzejrzystego prawa. Nie ma u nas myślenia o rozwoju strategicznym, co najwyżej działamy od reformy do reformy i ta zasada dotyczy wszystkich ekip rządzących. Politycy wciąż działają pod pręgierzem wyborczym, a nie potrzeb gospodarczych.
Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości
Rząd nie jest od tego, by ratować gospodarkę przed spowolnieniem, od tego jest bank centralny.
Rząd może łagodzić skutki kryzysu i prowadzić działania podnoszące potencjał polskiej gospodarki w dłuższym okresie. Patrząc z tego punktu widzenia, pozytywnie ocenić trzeba ograniczenie przywilejów emerytalnych i podwyższenie wieku emerytalnego. W krótkim okresie takie działania mogą być kosztowne , ale w długim - zwiększają podaż pracy i poprawiają wskaźniki budżetowe.
Dobrym pomysłem było także przyspieszenie inwestycji publicznych, bo to bardzo pomogło gospodarce. W działaniu rządu brakuje mi długookresowej wizji rozwoju Polski, co chcemy osiągnąć, dokąd zmierzamy, na co liczymy i jak chcemy osiągać wyznaczone cele. Brakuje mi odpowiedzi nawet na tak podstawowe pytanie jak obniżyć bezrobocie, które nawet w czasie dobrej koniunktury utrzymuje się na wysokim poziomie. Oczekiwałbym od premiera zdecydowanych pomysłów i wizji.
Witold Orłowski, partner PwC, członek Rady Gospodarczej przy Premierze
Rząd na początku kryzysu zdecydował się na keynesowski zabieg stymulowania popytu w czasie spowolnienia dopuszczając znaczny wzrost deficytu finansów publicznych w 2009 i 2010 r. Gdyby nie to na pewno nie uniknęlibyśmy recesji. Rząd słusznie pozwolił na działania tzw. automatycznych stabilizatorów – popytu konsumpcyjnego i inwestycji. Do tego wdrożył kilka rozwiązań antykryzysowych na rynku pracy – część zadziałała, część okazała się niepotrzebna, ale to były słuszne ruchy.
Potem rząd skupił się na ograniczaniu deficytu, bo nie miał innego pola manewru. To czego moim zdaniem zabrakło to odbiurokratyzowanie gospodarki, zmniejszenia ciężaru biurokratycznego, bo tu jest ogromne pole do działania. Nie było też poważnych reform służby zdrowia i edukacji. Jakkolwiek próba racjonalizacji budzi opór środowiskowy, a rząd nie powinien się tym sugerować, tylko robić to co konieczne.
Ryszard Petru, partner w PWC, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich
Rząd niestety nie będzie mógł powtórzyć większości działań antykryzysowych, jakie do tej pory stosował. Dobrze, że pod koniec 2008 roku zdecydował się na zwiększenie wydatków publicznych na inwestycje. Teraz wydaje się, że jest to jedyny rodzaj wydatków, który warto chronić (choćby kosztem innych). Z antykryzysowych działań ważne były też te, które wprowadzały elastyczność na rynku pracy. Do części umów stosowanych na rynku pracy przylgnęło określenie „śmieciowe", ale przez to, że są elastyczne, nie są obciążone pozapłacowymi kosztami tak jak umowy o pracę, nie mieliśmy wysokiego skoku bezrobocia. Warto o tym pamiętać. Teraz ważne są rozwiązania zachowujące elastyczność na rynku pracy oraz poprawiające płynność dla firm, w tym poprawienie funkcjonowania systemu sądowego. Inne działania, które rząd zapowiadał jako antykryzysowe: na przykład podniesienie stawek vat, czy zmniejszenie składki przekazywanej do otwartych funduszy emerytalne były to skutki kryzysu, a nie jego przezwyciężanie.
Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP i rektor prywatnej uczelni Vistula w Warszawie
Skuteczne okazały się działania popytowe , czyli inwestowanie z pieniędzy publicznych w infrastrukturę. To nakręciło koniunkturę i podtrzymało wzrost gospodarczy. W samym sektorze przedsiębiorstw (w budownictwie i firmach kooperujących) dało około 200 tysięcy miejsc pracy. Ale działania strukturalne, które przynoszą efekt długotrwały, nie były skuteczne. Polegliśmy w kwestiach wspierania innowacyjności, okazaliśmy się rozrzutni i zupełnie nieskuteczni, nie powiodło się odbiurokratyzowanie gospodarki.
Rząd działał tak jakby aplikował gospodarce sterydy w postaci zwiększonego zadłużania państwa, teraz sterydów już nie ma, a gospodarka marnieje.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE SA
Dużą pomoc rząd dostał już na starcie w postaci działań przygotowanych przez poprzednią ekipę rządową. Istotne było poluzowanie fiskalne, zmiana stawek podatkowych – to było widać w 2008 r. kiedy kryzys już był, a Polacy poszli na zakupy. Dla firm ważna okazała się obniżka składki rentowej. Potem pomagały głównie środki z UE i to że szykowaliśmy się na Euro2012. A samych antykryzysowych działań rządu, które pomogły gospodarce było niewiele. Pozytywnie oceniam pomysły dotyczących uelastycznienia rynku pracy, z których część firm niewątpliwie skorzystała. Stopa bezrobocia w 2009 r. podniosła się, ale dzięki tym działaniom nie był to duży skok. Rząd w czasie kryzysu nie miał pomysłu na pobudzenie akcji kredytowej. Widać to było zwłaszcza w spadających kredytach dla przedsiębiorstw. A potem nadzór zabrał się za kredyty dla ludności i spłycił koniunkturę zwłaszcza tym.
prof. Andrzej Wiernik, Akademia Finansów
Nie powinniśmy zbyt pochopnie oceniać czy działania rządu były skuteczne, czy nie. Wiele z nich w jakiejś części pomagało, na przykład obniżało deficyt sektora, ale mogło działać wstrzymująco dla wzrostu. Inne, jak pobudzenie inwestycji infrastrukturalnych, pomagało koniunkturze, a zwiększało zadłużenie państwa. To jest naprawdę skomplikowana sprawa. Możemy na pewno powiedzieć, że zmniejszenie składki do otwartych funduszy emerytalnych, nie powinno wpłynąć na koniunkturę, a pomogło zmniejszyć zadłużenie
Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku SA
Stymulacja popytowa, jaką mieliśmy w 2009 i 2010 roku była zapowiedziana i uchwalona już wcześniej w postaci obniżenia stawek pit i składki rentowej przez poprzedni rząd. „Wyszła" więc obok. Ten rząd ograniczył możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, wprowadził limitowanie wydatków elastycznych oraz w ustawie antykryzysowej wprowadził uelastycznienie na rynku pracy – te działania przyniosły wymierny efekt fiskalny i antykryzysowy, pozostałe to była księgowość. A niektóre z rozwiązań, jak podwyższenie składki rentowej, czy podniesienie płacy minimalnej, znacznie więcej niż pozostałe wynagrodzenia i więcej niż wynika z przepisów, są to działania, które wzmocnią spowolnienie w przyszłym roku.
Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową
Mam wrażenie, że rządowi przy podejmowaniu kolejnych działań antykryzysowych bardziej zależało na poprawie stanu finansów publicznych, niż na dawanie impulsu do wzrostu gospodarczego. Większość działań to dążenie do ulżenia finansom publicznym, niewiele było propozycji zmian strukturalnych, które powinny być priorytetowe, a były w cieniu tych pierwszych. Zapowiedziano zmniejszenie biurokracji – nie udało się. Zatory płatnicze biją w przedsiębiorców podwójnie: nie dostają pieniędzy od kontrahentów i jednocześnie muszą od kwot wystawionych, a nie od otrzymanych płacić podatek. To jest przykład rozwiązania, jakie rząd mógł przeprowadzić, a tego nie zrobił, a ono na pewno miałoby wpływ na kondycję firm. Co gorsza, z informacji, jakie zaczynają docierać do opinii publicznej wynika, że gabinet Donalda Tuska przymierza się do ograniczania elastyczności na rynku pracy, a to na pewno nie będzie działanie antykryzysowe, tylko pogorszy sytuację na rynku pracy.