Wspólna waluta kosztowała wczoraj 4,15 zł, dolar 3,18 zł, a frank szwajcarski 3,36 zł. Stabilny w ostatnich tygodniach złoty od trzech dni słabnie.
– To efekt słabszych danych z Niemiec. Rośnie obawa, że nadzieje na ożywienie gospodarcze mogą być płonne – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. – Minęła euforia po zapowiedzi zastrzyku kapitału od Banku Japonii. Niewykluczone, że część inwestorów właśnie realizuje zyski – dodaje Marcin Mazurek, ekonomista BRE Banku. Nie spodziewa się jednak gwałtownej wyprzedaży. – Złoty wraca do poziomów z początku miesiąca. Dopóki nie przebije bariery 4,20 zł za euro, nie ma co wszczynać alarmu – mówi. Prognozuje, że złoty w najbliższych tygodniach będzie poruszał się w przedziale 4,12–4,20 za euro.
Inwestorzy mogą nie chcieć kupować złotego, bo spodziewają się, że stopy procentowe w Polsce jeszcze spadną. Trzymiesięczna stopa WIBOR wynosi już 3,15 proc., czyli 0,1 pkt proc. mniej niż główna stopa NBP. Wydaje się jednak, że w Radzie Polityki Pieniężnej jest tyle samo przeciwników, co zwolenników dalszych cięć stóp. W marcu przeciwnych obniżce o 0,5 pkt proc. była połowa członków RPP. O cięciu zdecydował głos prezesa NBP Marka Belki, który w przypadku „remisu" liczy się podwójnie. Za głębszą obniżką opowiedział się też Jerzy Hausner, od którego decyzji może zależeć, co stanie się z kosztem pieniądza w najbliższych miesiącach. Ostatnio Hausner mówił, że nie wyklucza obniżki już w maju. Marcin Mazurek z BRE Banku spodziewa się, że może to być kolejne 0,5 pkt proc. Choć w kwietniu, kiedy stopy pozostały bez zmian, nikt z RPP nie chciał dalszego luzowania polityki pieniężnej. – Rada źle oceniła głębokość spowolnienia gospodarki. Teraz będzie chciała nadrobić – mówi Mazurek. Spodziewa się też, że stopy spadną jeszcze raz w czerwcu.