Przed pięciu laty, gdy cały amerykański system bankowy wydawał się stać na skraju przepaści, fundusz Buffeta zawarł porozumienie na mocy którego otrzymał warranty uprawniające do objęcia blisko 43,5 mln akcji Goldman Sachsa po 115 dol. za sztukę, czyli łącznie za 5 mld dol., stanowiących wówczas około 9 proc. kapitału zakładowego banku. Umowa odczytana została wówczas przez rynek jako wotum zaufania dla tej instytucji finansowej.

Na wiosnę tego roku Goldman poinformował o zmianie jej warunków: Berhshire Hathaway zgodził się na znaczne zmniejszenie liczby przyznanych mu walorów, ale w zamian  nie będzie musiał za nie płacić. W szczegółach będzie wyglądać  to tak, że fundusz Buffeta otrzyma akcje o wartości równej różnicy między wartością pakietu przyznanego mu pierwotnie po średniej cenie rynkowej z dziesięciu sesji przed 1 października, a ceną wykonania warantów. Według wyliczeń agencji Reuters będzie to 13,1 mln papierów, o wartości blisko 2,15 mld dol.

Inwestycja Buffeta sprzed pięciu lat okazała się zatem bardzo kosztowna dla Goldmana. A poza warrantami bank zmuszony był dać inwestorowi akcje uprzywilejowane, uprawniające do wypłaty 0,5 mld. dol. dywidendy rocznie, czyli,  jak wyliczono, 15 dol. na sekundę. Bank odkupił te papiery w marcu 2011 roku, dorzucając stosowne wynagrodzenie w postaci premii.