Reklama

USA: zamknięcie rządu nie takie straszne

USA.Brak porozumienia budżetowego w Kongresie spowodował nie tylko paraliż instytucji federalnych, ale ujawnił także postępującą dysfunkcję amerykańskiego systemu władzy.

Publikacja: 02.10.2013 10:37

USA: zamknięcie rządu nie takie straszne

Foto: Bloomberg

Ostatni raz Waszyngton zawiesił działalność na przełomie 1995 i 1996 roku. Urzędnicy nie przychodzili wówczas do pracy przez 21 dni. Spór skończył się, gdy ówczesny  lider republikanów Newt Gingrich ustąpił pod naciskiem Billa Clintona i wycofał się z żądania zbilansowania budżetu państwa. Tym razem osiągnięcie porozumienia będzie o wiele trudniejsze. W Izbie Reprezentantów większość mają republikanie, jednak około 1/5 z nich należy do radykalnego skrzydła, tzw. Tea Party. To wystarczy, aby szachować resztę ugrupowania. Bez poparcia działaczy Tea Party nie ma ona bowiem większości w izbie niższej Kongresu.

– Lider republikanów w Izbie Reprezentantów John Boehner nie ma nad nimi kontroli, to są ludzie, którzy nie są skłonni do kompromisu – uważa Nathan Sheets, główny ekonomista oddziału banku Citi w Nowym Jorku.

Radykalizacja Tea Party nastąpiła po przegłosowaniu w 2010 r. ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, tzw. Obamacare. Politycy radykalnej frakcji Partii Republikańskiej uznali, że „jest to najgorszy akt legislacyjny, jaki kiedykolwiek został przyjęty przez Kongres". W ich opinii obowiązkowy system zabezpieczeń zdrowotnych doprowadzi na dziesięciolecia do rozrostu amerykańskiego państwa.

Aby storpedować wejście w życie Obamacare, Tea Party kilka dni temu wymusiła przyjęcie przez Izbę Reprezentantów ustawy likwidującej podatek od sprzętu medycznego, który miał częściowo sfinansować reformę ubezpieczeń zdrowotnych oraz odłożenie o rok wejścia w życie całej reformy systemu ubezpieczeń zdrowotnych. To z kolei było nie do przyjęcia dla Senatu, gdzie przewagę mają demokraci. Obie izby muszą uzgodnić wspólną wersję ustawy budżetowej, aby mogła ona wejść w życie.

- Amerykanie stali się zakładnikami anarchistów z Tea Party – oburza się lider demokratów w Senacie Harry Reid.

Reklama
Reklama

Od 2007 roku republikanom i demokratom nie udało się uzgodnić wspólnego budżetu w przeszło 20 przypadkach. Za każdym razem obie partie porozumiewały się jednak co do prowizorium. Tym razem to się nie udało.

Polaryzacja amerykańskiej polityki nie jest jednak winą tylko republikanów. Także prezydent Obama jest znacznie mniej skłonny do kompromisu niż Bill Clinton czy Jimmy Carter. Ameryka trwale podzieliła się na „czerwone" i „niebieskie" stany nie tylko na tle podatków, ale także wartości religijnych, polityki zagranicznej czy liberalizacji handlu zagranicznego. Latem 2011 roku spór między obiema partiami o mały włos nie zakończył się bankructwem kraju. Doszłoby do niego, gdyby Kongres w ostatnim momencie nie uzgodnił podwyższenia limitu długu publicznego, co było niezbędne, aby państwo mogło nadal obsługiwać zobowiązania wobec wierzycieli.

Warunkiem porozumienia było powołanie „superkomisji", która opracuje reformę finansów publicznych. Prace w tym gremium stanęły jednak w miejscu po odrzuceniu  przez republikanów propozycji demokratów, aby każda redukcja wydatków państwa była rekompensowana proporcjonalnym podwyższeniem podatków.

Dramat prawdopodobnie powtórzy się 17 października, gdy amerykański dług osiągnie kolejny pułap ustalony przez Kongres na poziomie 16,69 bln dolarów.

– To spowoduje cięcie z dnia na dzień wydatków o 15–20 proc. A jeśli uwzględnić wszystkie pozycje budżetu poza spłatą odsetek od długu, cięcia wyniosą aż 40 proc. – oblicza profesor University of Chicago Eric Posner.

Zgodnie z amerykańską konstytucją Kongres ustala skalę wydatków, na jaką może sobie pozwolić Biały Dom. Ma to zapobiec nadmiernej władzy prezydentów. Gdy jednak parlament i głowa państwa wywodzą się z innych ugrupowań, konieczny jest między nimi kompromis. Inaczej państwo przestaje działać.    —Jędrzej Bielecki

Ostatni raz Waszyngton zawiesił działalność na przełomie 1995 i 1996 roku. Urzędnicy nie przychodzili wówczas do pracy przez 21 dni. Spór skończył się, gdy ówczesny  lider republikanów Newt Gingrich ustąpił pod naciskiem Billa Clintona i wycofał się z żądania zbilansowania budżetu państwa. Tym razem osiągnięcie porozumienia będzie o wiele trudniejsze. W Izbie Reprezentantów większość mają republikanie, jednak około 1/5 z nich należy do radykalnego skrzydła, tzw. Tea Party. To wystarczy, aby szachować resztę ugrupowania. Bez poparcia działaczy Tea Party nie ma ona bowiem większości w izbie niższej Kongresu.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Finanse
Nowy rekord cen złota – już powyżej 3500 dolarów za uncję
Finanse
Donald Trump rozpoczął szturm na amerykański bank centralny
Finanse
Donald Tusk powołał nowego wiceszefa KNF. Jakie ma zadania?
Finanse
Norweski fundusz odcina się od Izraela: sprzedano udziały w bankach i amerykańskiej firmie
Finanse
"MF otwarte na zmiany". Pierwsze konsultacje projektu Osobistego Konta Inwestycyjnego.
Reklama
Reklama