Kancelaria Prezydenta RP ogłosiła w piątek wieczorem, że w związku ze zrzeczeniem się przez prof. Zytę Gilowską funkcji członka Rady Polityki Pieniężnej, prezydent Bronisław Komorowski odwołał ją z tego gremium.
Rezygnacja nie była wielkim zaskoczeniem. Takie pogłoski pojawiały się już od kilku miesięcy, ponieważ prof. Gilowska miała kłopoty ze zdrowiem. Od kwietnia 2012 r. była nieobecna na pięciu posiedzeniach RPP. Zrzeczenie się funkcji przyjmował prezydent, ponieważ to właśnie z ramienia prezydenta w 2010 r. (wówczas był to Lech Kaczyński) Zyta Gilowska otrzymała powołanie do rady.
Zgodnie z ustawą o NBP, prezydent ma teraz trzy miesiące – czyli do 4 stycznia 2014 r. – na powołanie nowej osoby na zwolnione miejsce. W piątek przedstawiciele kancelarii podkreślali, że prezydent Komorowski, nie myślał jeszcze o kandydaturze, ponieważ wniosek pani profesor wpłynął zaledwie kilka dni wcześniej.
– Nowym członkiem RPP zapewne zostanie osoba, która wzmocni skrzydło sejmowe w radzie – mówi nam nieoficjalnie jeden z ekonomistów. – Inaczej mówiąc, będzie to kandydat prezydenta, ale zaakceptowany przez Kancelarię Premiera – dodaje.
Jego zdaniem dotychczasowy układ sił w radzie rozkładał się nie tylko na linii jastrzębie–gołębie, ale także na linii rząd–opozycja. O ile trzech członków powołanych przez Senat w miarę się uniezależniło od polityki, o tyle członkowie powołani przez Sejm (w 2010 r. już zdominowany przez koalicję PO–PSL) nadal ścierali się z członkami powołanymi przez ówczesnego prezydenta Kaczyńskiego.