Prestiżowe Nagrody Nobla w nauce czy ekonomii to jeden z najlepszych sposobów na budowanie marki kraju. Na razie, choć w ostatnich latach było kilku laureatów z polskimi korzeniami, możemy się tu chwalić Marią Skłodowską-Curie. Na jej następców czekamy od lat.
I jak twierdzą przedstawiciele nauki, pewnie trzeba będzie jeszcze poczekać kilkanaście kolejnych. Nie może być to jednak bierne czekanie na szczęśliwy przypadek, choć takie również się w nauce zdarzają.
Pieniądze i cierpliwość
Co trzeba robić? Na pewno potrzebne są pieniądze. Prof. Maciej Żylicz, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, podkreśla, że skala naszych wydatków na naukę jest śmiesznie mała na tle nakładów na Zachodzie: jeden Uniwersytet w Cambridge ma w skali roku fundusze dorównujące naszym łącznym wydatkom z budżetu na 150 uniwersytetów i 70 instytutów PAN...
Jak dodaje prof. Żylicz te niewielkie fundusze są w znacznym stopniu marnowane na działania, które niczego nie wnoszą. Obecny system uprawiania nauki w Polsce nie preferuje wysokiej jakości czy przełomowych badań, a na efekty projakościowych zmian wprowadzanych przez MNiSW trzeba będzie poczekać.
Tymczasem – jak przypomina Dominika Latusek-Jurczak, profesor zarządzania w Akademii Leona Koźmińskiego – naukowe Nagrody Nobla przyznaje się za przełomowe badania, które na starcie wydają się abstrakcyjne i często nie mają bezpośredniego związku z aktualnymi potrzebami gospodarki. W ekonomii Noblem premiuje się często publikacje sprzed 20–30 lat.