Finlandia i Szwecja były gotowe do współpracy z NATO na długo przed formalną akcesją. Dziś Bałtyk może oraz powinien być wewnętrznym akwenem sojuszu wspierającym wschodnią flankę – mówił płk Maciej Zaborowski z Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego podczas debaty „Morze wewnętrzne NATO – bezpieczny Bałtyk po rozszerzeniu NATO”. Dyskusję poświęcono analizie skutków rozszerzenia sojuszu północnoatlantyckiego o Szwecję i Finlandię oraz ocenie aktualnych i przyszłych zagrożeń w regionie Morza Bałtyckiego. Ostrożniej niż płk Zaborowski wypowiedział się admirał Piotr Sikora, dowódca 8 Flotylli Obrony Wybrzeża: – Bałtyk nie stał się automatycznie bezpieczniejszy. Rosja czuje się bardziej zagrożona, a to wciąż kluczowy obszar dla jej przemysłu, eksportu i obronności – mówił.

Zdaniem Luciana Fătu, przewodniczącego Euroatlantyckiego Centrum Odporności, rozszerzenie NATO było logiczną konsekwencją długofalowych procesów, nie tylko reakcją na wojnę. – Nordyckie społeczeństwa, szczególnie Finlandii, od dawna były na to przygotowane. Życie obok Rosji wymaga działania – podkreślił. Na symboliczny wymiar obecności Rosji nad Bałtykiem zwrócił uwagę prof. Tomasz Szubrycht, rektor Akademii Marynarki Wojennej. – Dla Rosji to nie tylko akwen strategiczny, ale i element tożsamości, kolebka jej potęgi morskiej. Rosjanie będą dążyć do utrzymania wpływów, również przez działania poniżej progu wojny – zauważył. O długiej historii współpracy w zakresie bezpieczeństwa przypomniał Mirosław Czapiewski, wiceprezes Zarządu Morskiego Portu Gdynia: – Już w 2000 roku, w ramach tzw. rozmów gdańskich, rozpoczęto realną współpracę nad scenariuszami reagowania na zagrożenia. Dziś widzimy, jak trafne były te diagnozy – zaznaczył.

Bałtyk pod presją

Lucian Fãtu zauważył, że obecność Rosji na Bałtyku ma dla niej znaczenie, prócz polityki czy gospodarki, chodzi o międzynarodowy prestiż. – Działalność floty cieni to jest wyzwanie. Ale NATO uruchomiło swoją inicjatywę, a UE przyjęła 14. pakiet sankcji, identyfikując i blokując powiązane zjawiska – mówił. Podkreślił też konieczność synergii między UE a sojuszem: – Rosja nie przestanie testować naszej odporności. Na konkretne incydenty wskazał Mirosław Czapiewski, opisując przypadki zakłócania sygnału GPS w obrębie Portu Gdynia. Jego zdaniem porty stały się naturalnym celem działań hybrydowych. Port Gdynia, jako infrastruktura podwójnego przeznaczenia, wdrożył systemowe rozwiązania we współpracy z Marynarką Wojenną i Akademią Marynarki Wojennej. – Wprowadziliśmy procedury, które pozwalają antycypować zagrożenia i integrować wiedzę z wielu instytucji – podkreślił.

O nowej definicji infrastruktury krytycznej mówił Alan Aleksandrowicz z Portu Gdańsk: – Dziś krytyczność oznacza nie tylko znaczenie militarne, ale też energetyczne i logistyczne. Port Gdańsk, obsługując kilkaset tankowców rocznie, zaopatruje nie tylko Polskę, ale i wschodnie Niemcy w paliwa. – Remontujemy infrastrukturę z lat 70., ale równie ważne są regulacje dotyczące właścicieli portów – wiele transakcji odbywa się poza naszym polem widzenia, przez fundusze inwestycyjne i wielowarstwowe struktury – zaznaczył.

Wojna poniżej powierzchni

Paneliści skupili się na przywołaniu konkretnych zdolności operacyjnych państw NATO na Bałtyku. Admirał Piotr Sikora przypomniał, że Polska była jednym z pierwszych państw, które rozpoczęły działania w ochronie infrastruktury krytycznej po sabotażu gazociągu Nord Stream. – Operację „Zatoka” rozpoczęliśmy w 2022 roku. Dziś działamy codziennie w ramach Baltic C2 Centre, a od 2028 roku dowództwo programu będzie rotacyjnie ulokowane w Gdyni – powiedział. Odpowiadając na pytania o modernizację Marynarki Wojennej, zaznaczył, że wybór jednostek nie jest przypadkowy. – Nie potrzebujemy klasycznych patrolowców, tylko sensorów – także bezzałogowych – które analizują dno morskie – mówił. Podkreślił też wysoki poziom współpracy z nowymi członkami NATO. – Fińskie i szwedzkie okręty są już częścią stałych zespołów morskich NATO. Ćwiczymy razem od lat – teraz to tylko sformalizowane – zaznaczył.

Próbę oceny zmian po rozszerzeniu NATO podjął Gints Amoliņš, redaktor łotewskiej telewizji. – Nie sądzę, by ktokolwiek poza krajami bałtyckimi cieszył się bardziej z wejścia Finlandii i Szwecji do NATO – zauważył. Dodał, że decyzja była przemyślana i poprzedzona latami współpracy, a rosyjska agresja jedynie ją przyspieszyła. – Dzięki temu państwa bałtyckie zyskały większe poczucie stabilności. Czy zrobiło się bezpieczniej? Do pewnego stopnia tak – przyznał. Podkreślił, że Finlandia wnosi do sojuszu świetnie wyszkolone siły regularne, a Szwecja – sprawną marynarkę wojenną.

Czy Bałtyk w nadchodzącej dekadzie będzie areną napięć i konfrontacji hybrydowych? Na tym skupili się uczestnicy w ostatniej części debaty. Lucian Fătu przyznał, że trudno dziś przewidywać przyszłość, globalne zmienne wpływają także na Bałtyk, choć, jak zauważył, widać tu konkretne postępy: – Cztery państwa przekroczyły już próg 5 proc. PKB na obronność. To ogromny atut – mówił. Podkreślił też, że NATO powinno patrzeć na Bałtyk i Morze Czarne łącznie w duchu solidarności, nie z opóźnieniem.

– Nie trzeba wybierać między dobrobytem a napięciami – mówił z kolei Gints Amoliņš. Jego zdaniem oba te zjawiska będą współistnieć, a incydenty, mniejsze czy poważniejsze, będą się powtarzać. – Musimy się nauczyć na nie reagować – zaznaczył. Zdaniem admirała Piotra Sikory akcesja Szwecji i Finlandii do NATO poprawiła sytuację: – Wcześniej szlaki morskie kończyły się w Polsce, a po drugiej stronie była neutralna Szwecja. Dziś możemy liczyć na wsparcie: nikt nie zna tych wód lepiej niż Szwedzi i Finowie.

http://www.forum-ekonomiczne.pl/