Goldman Sachs Group rekomenduje inwestorom redukcję alokacji na rynkach wschodzących o jedną trzecią, gdyż analitycy tego banku przewidują, że przez kolejne 10 lat tamtejsze akcje, obligacje i waluty będą spisywać się „znacząco gorzej". JPMorgan Chase z kolei spodziewa się, że obligacje rynków wschodzących denominowane w lokalnej walucie w tym roku przyniosą zaledwie 10 proc. średniej stopy zwrotu od 2004 r. Eksperci Morgana Stanleya prognozują, że brazylijski real, turecka lira i rosyjski rubel nadal będą traciły na wartości po nawet 17-proc. stracie w 2013 r.
Wprawdzie w okresie najgorszego globalnego kryzysu finansowego takie gospodarki jak brazylijska, rosyjska, indyjska i chińska symbolizowały rosnącą potęgę świata rozwijającego się i zapewniały pokaźne zyski to według Morgana Stanleya niektóre z tych państw nie dotrzymają kroku rynkom rozwiniętym, kiedy amerykański Fed zacznie ograniczać program skup obligacji z rynku a stopy procentowe pójdą w górę.
W tym roku wskaźnik MSCI Emerging Markets Index stracił już 3,2 proc., zaś indeks giełd państw rozwiniętych obniżył wartość o 1,3 proc. W poniedziałek na skutek słabych informacji z Chin był najniżej od czterech miesięcy.
- Niedawno temu świat był zahipnotyzowany rynkami wschodzącymi nie rozróżniając dobrego od złego - zauważa Stephen Jen z SLJ Macro Partners, który przewidział ubiegłoroczną wyprzedaż aktywów tych państw. Podkreśla on, że prawda wyjdzie na jaw, kiedy koszt kapitału zacznie wracać do normy.
W okresie 10 lat (do końca 2012 r.) obligacje rynków wschodzących denominowane w lokalnej walucie, w ujęciu dolarowym przyniosły zwrot w wysokości 205 proc. w porównaniu z 58 proc. w przypadku amerykańskich walorów skarbowych, wynika z danych JPMorgan i Bank of America. Wskaźnik MSCI dla emerging markets zyskał wówczas 261 proc. wobec 69-proc. stopy zwrotu w świecie rozwiniętym.