Wileński ratusz ogłosił właśnie konkurs, który ma wyłonić firmę doradczą, jaka przygotuje plan restrukturyzacji finansowych zobowiązań i długów. Samorząd oczekuje szczególnie wskazania sposobów obniżenia zadłużenia miejskiej kasy, a także powrotu do płynności finansowej i dostępu do rynków kredytowania.
Dziś Wilno znalazło się bowiem na krawędzi bankructwa. Dług jest już większy niż tegoroczny budżet. W zatwierdzonej przez litewski Sejm ustawie budżetowej zapisane zostało, że zadłużenie Wilna nie może przekroczyć 135 proc. jego budżetu. Zadłużenie, jak dowiedziała się w ratuszu agencja Delfi, wynosi 1,274 mld litów (1,54 mld zł), a budżet na ten rok to ok. 1,2 mld litów.
– Taka sytuacja nie pojawiła się wczoraj ani przedwczoraj czy dwa lata temu. Jeszcze do kryzysu światowego 2008/2009 dochody wileńskiego samorządu szybko rosły, ale władze nie potrafiły tego wykorzystać – ocenia Ingrida Šimonyt?, była minister finansów, a obecnie wiceprezes banku centralnego. – Wilno zawsze wyróżniało się posiadaniem wielkich pomysłów. Takich idei co i gdzie inwestować było dużo, niektóre projekty rozpoczęto z rozmachem, tymczasem nadszedł kryzys i wpływy do miejskiej kasy gwałtownie spadły.
Władze Wilna nieraz obwiniały poprzedni rząd Andrusa Kubiliusa o pozbawienie Wilna dochodów i prowadzenie niekorzystnej polityki gospodarczej w latach 2008–2012.
– Mer pewnie powie, że Wilno bankrutuje przez Kubiliusa i Šimonyt?, bo to oni zwolnili banki od podatku od nieruchomości, poważnej składowej dochodów miasta. Ale to nie tak – dodała wiceprezes Banku Litwy.