„Rz" zebrała najnowsze prognozy w konkursie organizowanym wspólnie z Narodowym Bankiem Polskim na najlepszego makroanalityka roku. Ekonomiści i zespoły z 40 instytucji finansowych i ośrodków akademickich prognozowali wskaźniki gospodarcze na cztery kwartały 2014 r.
Prognozy dla wzrostu polskiego PKB są teraz znacznie lepsze niż zbierane w poprzedniej turze konkursu we wrześniu. Wówczas ekonomiści spodziewali się, że gospodarka z kwartału na kwartał będzie przyspieszać, ale nie uda się w 2014 r. (prognozy kończyły się na III kw.) osiągnąć 3-proc. dynamiki wzrostu. Teraz przyszłość rysuje się w jaśniejszych barwach.
Różne scenariusze
Ekonomiści różnią się jednak w przewidywaniach. Przykładowo prognozy dynamiki PKB w ostatnim kwartale 2014 r. wahają się od 1,6 proc. do 4 proc. – Analitycy są zgodni, że ożywienie gospodarcze będzie kontynuowane, ale my widzimy prawdopodobieństwo pozytywnych niespodzianek – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku, który oczekuje, że w drugiej połowie roku wzrost gospodarczy przekroczy 4 proc., a cały rok zamkniemy z 3,5 proc. – Rynek pracy powoli będzie zmieniał się w rynek pracownika, a to zwiększy optymizm konsumentów. W dodatku spadek obciążeń ratami kredytowymi nigdy nie był tak silny jak obecnie – tłumaczy Pytlarczyk.
Innego zdania jest Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, który ma jedną z najniższych prognoz na rynku. Spodziewa się, że po lekkim przyspieszeniu w pierwszym półroczu, w III kw. roku PKB wzrośnie już tylko o 1,8 proc., a w IV kw. o 1,6 proc. – Nie widzę źródeł przyspieszenia gospodarki, więc o statystykach w poszczególnych kwartałach zdecydują efekty bazy. Zamiast rosnąć, dynamika wzrostu stopniowo wygasa, osiągając w skali roku wynik jednak lepszy niż w 2013 – wyjaśnia Jankowiak.
Mimo coraz lepszej kondycji gospodarki i spodziewanej przez większość analityków poprawy sytuacji na rynku pracy, bezrobocie znacząco się w tym roku nie obniży i na koniec roku wciąż będzie przekraczało 13 proc. Przynajmniej tak wynika ze średniej prognoz. – Kluczem do wzrostu zatrudnienia jest poprawa koniunktury w usługach. Zobaczymy więc, czy tam nastąpi poprawa, czy nie. Trzeba też pamiętać, że rośnie liczba aktywnych zawodowo. W konsekwencji równolegle rośnie liczba zatrudnionych i bezrobotnych – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.