- Negatywne opinie na temat dużych korporacji są nieuzasadnione. Należy pamiętać, że największe przedsiębiorstwa mają nie tylko duże znaczenie dla polskiej gospodarki z powodu skali ich przychodów, ale są też istotnymi płatnikami dla budżetu kraju. Dziesięć największych firm w Polsce tylko z tytułu podatku dochodowego zapłaciło w 2012 r. ponad 5,5 mld zł – mówi Jerzy Kalinowski, partner, szef grupy doradczej w zakresie strategii i operacji w KPMG w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej.
Cel: tłuste misie
Z wyliczeń „Rz" wynika, że tylko 30 największych spółek Skarbu Państwa (bierzemy pod uwagę firmy faktycznie kontrolowane przez SP, nawet jeśli ma w nich mniejszościowy pakiet akcji) w 2013 r. zatrudniało około 600 tys. osób. Tyle samo koncernów zagranicznych dawało pracę 242 tys. osób.
Ale poważną siłę stanowią także firmy będące własnością lub współwłasnością prywatnych biznesmenów. 11 tys. miejsc pracy tworzy Eurocash, kontrolowany przez szerzej nieznanego opinii publicznej Luisa Amarala. Spółka, która zajmuje się handlem hurtowym i zarządza sieciami abc oraz Groszek, generuje 16,5 mld zł obrotów.
Z kolei Leszek Czarnecki jest właścicielem lub głównym udziałowcem firm generujących 7,1 mld zł przychodu i zatrudniających 13,4 tys. osób. Nieco mniej imponująco prezentują się krajowe aktywa Jana Kulczyka (6,3 mld zł przychodów i ponad 5,5 tys. zatrudnionych). Nazwiska największych przedsiębiorców w naszej tabeli nie pokrywają się z listami najbogatszych Polaków, np. miesięcznika „Sukces", bo braliśmy pod uwagę tylko ich polskie aktywa i przyjęliśmy zasadę (podobnie jak dla spółek SP), że aby kontrolować firmę, niekoniecznie trzeba być właścicielem jej większościowego pakietu akcji.
– Prywatny biznes w Polsce generalnie nie jest zbyt dobrze postrzegany, choć kumuluje kapitał i właśnie zaczyna szukać okazji do przejmowania firm za granicą. Rolą państwa jest przynajmniej nie przeszkadzać, a z tym bywa różnie – mówi Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte.