Według danych magazynu "Forbes", o ile w marcu 2009 r. było ich 759, to w marcu 2014 r. już 1645. Statystyki te cytuje brytyjska organizacja charytatywna Oxfam w swoim najnowszym raporcie "Zrównajmy to" ("Even it up"). Kilka miesięcy temu wyliczyła ona, że 85 najbogatszych ludzi świata kontroluje aktywa warte tyle, co łączne majątki najbiedniejszej połowy mieszkańców Ziemi. Z nowych wyliczeń ekspertów Oxfam wynika, że przez 12 miesięcy do marca 2014 r. łączne majątki tych 85 największych miliarderów rosły średnio o 668 mln dol. dziennie, czyli o 0,5 mln dol. na minutę. Gdyby meksykański miliarder Carlos Slim, najbogatszy człowiek świata, wydawał 1 mln dol. dziennie ze swojej fortuny, "roztrwonienie" jej w całości zajęłoby mu 220 lat.
Szybki przyrost liczby superbogaczy jest szczególnie widoczny w krajach rozwijających, szczególnie tych w których miliony ludzi wciąż żyją w biedzie. O ile w latach 90. w Indiach żyło tylko dwóch miliarderów, to obecnie jest ich tam 65. Afryka subsaharyjska, region od wielu lat kojarzący się ludziom z Zachodu głównie z biedą, epidemiami i wojnami jest domem dla 16 miliarderów.
Wzrostowi liczby najbogatszych towarzyszy jednak powiększanie się nierówności społecznych. "Konsekwencje ekstremalnych nierówności społecznych są szkodliwe dla wszystkich. Okradają one miliony ludzi z szansy na lepsze życie, napędzają przestępczość, korupcję a nawet gwałtowne konflikty" - mówi raport Oxfam. Eksperci tej organizacji wyliczyli, że nałożenie na majątki miliarderów specjalnego podatku wynoszącego zaledwie 1,5 proc. przyniosłoby 74 mld USD rocznie. Pozwoliłoby to np. na posłanie do szkół 57 mln dzieci w państwach rozwijających. Wyliczenia te zyskały uznanie m.in. Andy Haldane'a, głównego ekonomisty Banku Anglii.
Czy wprowadzenie takiego rozwiązania nie jest jednak utopią? Z pewnością specjalny podatek musiałby zostać wprowadzony na skalę światową, by przyniósł efekty a jego wdrożenie wymagałoby silnej współpracy między rządami. Woli politycznej, by to zrobić brakuje i z pewnością nie prędko się pojawi. Miliarderzy mogą więc odetchnąć z ulgą - skoro nie zagroził im kryzys, to tym bardziej nie zagrożą im propozycję entuzjastów zmieniania świata.