W debacie publicznej przewija się od ponad 20 lat pojęcie społeczeństwa – sprawnie funkcjonującego na co dzień dzięki powszechnemu dostępowi do informacji przesyłanej za pomocą infrastruktury telekomunikacyjnej oraz powiązanym z nią narzędziom i usługom.
Nasze społeczeństwo jest pod tym względem ciągle niejednolite, choć Główny Urząd Statystyczny wskazuje, że zmiana w kierunku „informacyjności" postępuje dynamicznie. Nadal według danych GUS i raportów instytutów badań opinii społecznej ok. 30 proc. gospodarstw domowych nie korzysta z dostępu do internetu, a ok. 20 proc. nie ma komputera.
Ponieważ od lat 90. w Europie Zachodniej, a potem w Unii Europejskiej, traktuje się realizację idei społeczeństwa informacyjnego jako sposób na doścignięcie Stanów Zjednoczonych w rozwoju, politycy postawili sobie za cel poprawę tego wskaźnika.
Choć Polska pod względem tempa wzrostu PKB dorównuje obecnie już USA, to jako członek UE także realizuje założenia Europejskiej Agendy Cyfrowej (internet o przepływności ponad 30 Mb/s we wszystkich domach do 2020 r.). W efekcie część pieniędzy unijnych przeznaczono na budowę infrastruktury szerokopasmowej. Informatyzowane (podłączane do szybkiego internetu) są urzędy, szpitale i szkoły. Powstają – choć nie bez problemów – elektroniczne bazy danych i internetowe kanały kontaktu administracji publicznej z mieszkańcami kraju.
Wszystko z nadzieją, że społeczeństwo informacyjne może jeszcze pomóc gospodarce. Według raportu firmy doradczej Deloitte rozwój dostępu do globalnej sieci Polski może przynieść do 2020 r. dodatkowe 106 mld zł skumulowanego PKB. Eksperci postawili tezę, że maksymalny korzystny wpływ będzie widoczny, gdy 95 proc. Polaków będzie w zasięgu szybkiej sieci internetu. Koncentrowali się przy tym na wpływie sieci mobilnego dostępu. Z jednej strony ich analiza powstała na zlecenie T-Mobile Polska, z drugiej – budowa sieci mobilnego internetu w kraju o przewadze obszarów wiejskich jest tańsza.