Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR: Lista argumentów za PPK jest długa

Rozumiem obawy, ale bardziej atrakcyjnej oferty oszczędzania niż PPK nie ma – mówi Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR.

Publikacja: 03.03.2023 03:00

Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR: Lista argumentów za PPK jest długa

Foto: robert gardziński

Z końcem lutego ważność straciły deklaracje o rezygnacji z PPK. Teraz pracownicy, którzy nie uczestniczą w tym programie, zostaną do niego ponownie zapisani. Każdy musi zdecydować, czy zostać w PPK i odkładać pieniądze z myślą o emeryturze, czy ponownie złożyć deklarację o rezygnacji. Co przemawia za pozostaniem?

Pierwszym i podstawowym argumentem za tym, by zostać w PPK, jest to że osoba, która odkłada pieniądze w tym programie, drugie tyle dostaje w od swojego pracodawcy i od państwa. To jest wehikuł finansowy, który nie ma odpowiednika w innych instrumentach oszczędnościowych oferowanych w Polsce. Drugim argumentem jest to, że emerytury z systemu powszechnego, czyli ZUS, co nie jest tajemnicą od ponad 20 lat, od reformy emerytalnej, będą maleć w stosunku do naszych zarobków. Maleć będzie tzw. stopa zastąpienia. Warto więc mieć dodatkowe zabezpieczenie. Do tego dochodzi to, że możemy być prawie pewni, że dożyjemy emerytury, bo statystyki pokazują, że zwłaszcza wśród kobiet, poziom dożycia przekracza 90 proc. Mamy więc sytuację, w której z emerytury będziemy korzystać, a ta emerytura z systemu powszechnego w stosunku do zarobków będzie niższa niż obecnie.

Tymczasem emerytury kobiet są i będą niższe od emerytur mężczyzn, bo wcześniej przechodzą na emeryturę, więc odkładają na nią mniej składek.

Tak. Mają też więcej przerw w pracy, bo opiekują się dziećmi. Dlatego w ich przypadku dodatkowe oszczędzanie na czas emerytury jest szczególnie istotne. A bardziej atrakcyjnej oferty oszczędzania niż PPK w Polsce nie ma.

Czytaj więcej

Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają

Część osób – wskazując argumenty przeciwko PPK – mówi, że czas wysokiej inflacji, drożyzny, to nie jest moment sprzyjający oszczędzaniu na przyszłość. Dla wielu ważna jest każda złotówka. Tymczasem, żeby oszczędzać, trzeba zrezygnować z części swoich bieżących dochodów, uszczuplić je o minimum 2 proc.

Nigdy oszczędzanie nie jest proste. Odkładamy część pieniędzy, które moglibyśmy w danym momencie konsumować. Biorąc jednak pod wspomniane argumenty za PPK, atrakcyjność tego rozwiązania, warto to teraz robić. Tym bardziej, że w programie tym jest specjalne rozwiązanie dla najmniej zarabiających. To oni są najbardziej narażeni na negatywne skutki inflacji i wzrost cen, bo w ich koszyku zakupowym, proporcjonalnie najwięcej stanowią wydatki na artykuły pierwszej potrzeby. I dlatego w ustawie o PPK jest zapis, który sprawia, że osoby z dochodami do 120 proc. płacy minimalnej, czyli dzisiaj to prawie 4200 zł brutto miesięcznie, nie muszą wpłacać do tego systemu 2 proc. swojej miesięcznej pensji, lecz 0,5 proc. Co więcej ich pracodawca dopłaci im standardowe co najmniej 1,5 proc. pensji. Jeśli więc ktoś zarabia 4000 zł, może wpłacić do PPK 20 zł, pracodawca dopłaci mu 60 zł, a kolejne 20 dołoży państwo. W efekcie zyskuje 400 proc. tego co wpłacił. Takie osoby wychodząc z PPK robią więc sobie dużą finansową krzywdę. Pamiętajmy też o tym, że zawirowania na rynkach finansowych, wysoka inflacja, to zaledwie epizody w perspektywie oszczędzania przez 30-40 lat. A wpłaty do PPK i związane z nimi uszczuplenie dochodów bolą tylko przez pierwsze 2-3 miesiące wpłat. Potem się o nich zapomina. Za to, gdy za pewien czas spojrzymy na rachunek w PPK, na którym odłożyliśmy 1000 zł, a mamy 2000 zł, albo odłożyliśmy 2000 zł, a mamy 4000 zł, to już nie jest pomijalne i przekonuje uczestników tego programu do tego, że ta forma oszczędzania jest bardzo atrakcyjna. 

Ile pieniędzy jest teraz w PPK?

Aktywa o wartości przeszło 13 mld zł. Ale zaledwie 52 proc. tych pieniędzy pochodzi z kieszeni pracowników. Pozostałe 48 proc. to dopłaty od ich pracodawców i państwa. To odzwierciedla najlepiej ten mechanizm odkładania, o którym mówiłem: do każdych 100 zł odłożonych przez nas – drugie 100 zł otrzymujemy ekstra.

Argumentem podnoszonym przez przeciwników PPK jest brak zaufania do programów długoterminowego oszczędzania organizowanych przez państwo. Mówią: „i tak nam zabiorą te pieniądze”. Jak uspokoić te lęki?

Szanuję i rozumiem te obawy. W przypadku OFE też im mówiono, że to ich prywatne pieniądze, tymczasem okazało się, że państwo może jednak nimi dysponować. PPK to jednak kompletnie inne rozwiązanie. Tam mieliśmy pieniądze, które pochodziły ze składki emerytalnej. Tu mamy pieniądze, które pochodzą bezpośrednio z naszych pensji i od naszych pracodawców. Tam mieliśmy od początku wątpliwość, czy to publiczne, czy prywatne pieniądze. Tu mamy od początku twardy zapis w ustawie o prywatności oszczędności gromadzonych w PPK. Tam pieniądze były przeznaczone na wypłatę w momencie przejścia na emeryturę. Tu mamy pieniądze, które w każdym momencie możemy wypłacić, co zresztą zrobiło blisko 250 tys. osób. Gdyby komuś przyszło kiedyś do głowy, żeby te pieniądze przejąć, znacjonalizować, to równie dobrze mógłby zabrać ludziom mieszkania i samochody, czyli naszą czystą własność. Trudno sobie wyobrazić rząd, który to zrobi.

Części osób to nie przekona. Co muszą zrobić, żeby wypisać się z PPK?

Jeśli ktoś chce być w tym programie, nie musi nic robić. Zostanie teraz automatycznie zapisany, a pracodawca zacznie pobierać składki z jego pensji i przekazywać je na jego rachunek w PPK. Pierwszą, z pensji marcowej, wpłaci w kwietniu. Później dojdzie do tego 250 zł opłaty powitalnej i 240 zł dopłaty rocznej. Jeśli ktoś natomiast chce się wypisać z PPK, powinien w marcu złożyć swojemu pracodawcy deklarację o rezygnacji z udziału w tym programie. Deklaracja musi być złożona w formie papierowej i podpisana przez pracownika. Może mieć formę dokumentu w postaci określonej w załączniku do rozporządzenia w tej sprawie. Można ją też jednak samemu spisać odręcznie. Program PPK traktuje podmiotowo swoich uczestników: mogą oni w każdej chwili się do niego zapisać, odwołać rezygnację, ale też mogą się w każdej chwili wypisać, wycofać pieniądze. Mogą oszczędzać ryzykowniej albo bezpieczniej, a po osiągnięciu 60 lat mogą wypłacić pieniądze jednorazowo albo w ratach, ale mogą też dalej oszczędzać. To też różnice w porównaniu z OFE.

Do PPK automatycznie zapisani zostaną pracownicy w wieku do 55 lat. A co ze starszymi, którzy chcieliby w nich oszczędzać?

Autozapis rzeczywiście dotyczy około 8 mln osób, które są w wieku między 18 a 55 lat. Jeśli ktoś skończył 55 lat, nie zostanie automatycznie zapisany do PPK, ale może sam zadeklarować swojemu pracodawcy chęć uczestnictwa w tym programie. Z tego rozwiązania mogą skorzystać osoby w wieku do 70 lat.

Do PPK przystępuje coraz więcej obywateli Ukrainy. To zaskoczenie?

Mniej więcej 5 proc. osób, które oszczędzają w PPK to cudzoziemcy. W większości rzeczywiście Ukraińcy, których jest w tym programie już ponad 80 tys. Pewnie gdyby nie wojna w Ukrainie byłoby to zaskoczeniem, bo jeśli ktoś przyjeżdża do Polski tylko po to by szybko jak najwięcej zarobić, nie zapisuje się do PPK, nie myśli o tym by długoterminowo oszczędzać. Tymczasem spora część Ukraińców, którzy przyjechali do nas z myślą o emigracji czasowej, zaczyna myśleć o pobycie na stałe. Wiążą coraz częściej i coraz mocniej swoje życie z Polską. I naturalną koleją rzeczy korzystają z PPK, które jest atrakcyjną i elastyczną formą oszczędzania.  

Ilu nowych uczestników PPK PFR spodziewa się pan po obecnym autozapisie? Wcześniej wspominał pan „Rz” o milionie.

Nie chciałbym spekulować, bo to bardzo trudne. Dziś zbliżamy się do 2,6 mln uczestników PPK – i ta liczba powoli, systematycznie rośnie. Autozapis obejmie 8 mln, a sentyment do tego programu jest dziś zasadniczo inny. Lepszy, niż gdy ten program startował kilka lat temu. Choćby dlatego, że wielu obecnych uczestników już się do niego przekonało i przekonuje innych. Inni chcą spróbować, zobaczyć, jak to działa. Bazowym wynikiem po autozapisie będą więc ponad 3 mln uczestników PPK. Wynik poniżej będzie rozczarowujący. Z kolei 10 proc. więcej, czyli dodatkowe 800 tys. i wynik zbliżony do 3,5 mln, to byłaby już liczba znacząca. Przypominam, że do czasu PPK dodatkowo w Polsce z myślą o emeryturze oszczędzało w Polsce około miliona ludzi. Odkładali pieniądze w IKE, IKZE, PPE. Wejście w życie PPK oznacza więc już fundamentalną, rewolucyjną wręcz zmianę. Gdyby liczba ich uczestników urosła do 3,5 mln, to z IKE, IKZE i PPE, mielibyśmy już blisko 5 mln oszczędzających dodatkowo na czas emerytury, bo PPE na fali PPK także urosło. To już nie byłby tylko solidny fundament położony pod system długoterminowego oszczędzania, ale byłby to już parter gmachu, który powoli rósłby w górę, przybywałyby w nim kolejne piętra. Do czasu PPK mieliśmy dziurę w ziemi, wykop pod fundamenty.

Na jakim etapie są prace nad Centralną Informacją Emerytalną?

Traktujemy ją jako uzupełnienie programu PPK. Ludzie znajdą w niej przegląd wszystkich swoich oszczędności emerytalnych, w różnych systemach. Wyliczą sobie przyszłą emeryturę. Będą mogli dzięki temu zdecydować czy oszczędzać dodatkowo. I czy robić to w PPK, czy też wybrać na przykład IKE. Traktujemy CIE jako element dużej zachęty do tego by budować własny kapitał na emeryturę. Liczę na to, że w marcu projektem ustawy o CIE zajmie się rząd. Potem trafi on do parlamentu. Należy się spodziewać, że ta baza, która wymaga dużego przygotowania, ruszy w 2024 r. 

Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, odpowiedzialny m.in. za wdrożenie pracowniczych planów kapitałowych i tarcz finansowych dla firm dotkniętych skutkami pandemii Covid-19. Przewodniczący Rady Instytutu Pokolenia. Wcześniej był m.in. wiceministrem rodziny odpowiedzialnym za politykę rodzinną, ekspertem Instytutu Sobieskiego, publicystą i redaktorem.

Z końcem lutego ważność straciły deklaracje o rezygnacji z PPK. Teraz pracownicy, którzy nie uczestniczą w tym programie, zostaną do niego ponownie zapisani. Każdy musi zdecydować, czy zostać w PPK i odkładać pieniądze z myślą o emeryturze, czy ponownie złożyć deklarację o rezygnacji. Co przemawia za pozostaniem?

Pierwszym i podstawowym argumentem za tym, by zostać w PPK, jest to że osoba, która odkłada pieniądze w tym programie, drugie tyle dostaje w od swojego pracodawcy i od państwa. To jest wehikuł finansowy, który nie ma odpowiednika w innych instrumentach oszczędnościowych oferowanych w Polsce. Drugim argumentem jest to, że emerytury z systemu powszechnego, czyli ZUS, co nie jest tajemnicą od ponad 20 lat, od reformy emerytalnej, będą maleć w stosunku do naszych zarobków. Maleć będzie tzw. stopa zastąpienia. Warto więc mieć dodatkowe zabezpieczenie. Do tego dochodzi to, że możemy być prawie pewni, że dożyjemy emerytury, bo statystyki pokazują, że zwłaszcza wśród kobiet, poziom dożycia przekracza 90 proc. Mamy więc sytuację, w której z emerytury będziemy korzystać, a ta emerytura z systemu powszechnego w stosunku do zarobków będzie niższa niż obecnie.

Pozostało 88% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Finanse
Kraje BRICS nie chcą odejść od dolara. Porażka Rosjan
Finanse
Tylko co trzeci młody Polak ma plan oszczędzania na starość
Finanse
W tych sytuacjach trzeba cofnąć zastrzeżenie numeru PESEL. Jak to zrobić?
Finanse
Co zastąpi WIBOR – czy i jakie ma to znaczenie dla klientów banków