RPP podniosła stopy procentowe o 0,5 proc. – do 6,5 proc. To wystarczający ruch?
Jeśli uznamy, że obecnie działania banku centralnego mają za zadanie przede wszystkim odbudowanie wiarygodności tej instytucji, która została potężnie zachwiana w zeszłym roku, to przy takim ruchu można się zastanawiać, czy bank centralny traktuje swoją role na serio. Natomiast dla poziomu inflacji w najbliższych kwartałach nie ma większego znaczenia, czy podwyżki będą o 0,5 pkt. proc. czy o 1 pkt.
Dlaczego?
Bo podwyżki stóp maja przede wszystkim powstrzymać oczekiwania inflacyjne, a nie natychmiast zwalczać samą inflację, która w pewnej mierze wynika z czynników zewnętrznych, pozostających poza kontrolą naszego banku centralnego. W części krajów rozwiniętych ludzie ocenią obecny wzrost cen jako przejściowy, dlatego nie ma tam konieczności ostrego zacieśnienia monetarnego. Niestety, my takiego komfortu nie mamy, Polacy oczekują utrwalenia się wysokiej inflacji. Dodatkowym problemem jest polityka rządu, którą należy uznać za proinflacyjną.
Sytuacja, w której bank centralny robi swoje, a rząd swoje, jest o tyle beznadziejna, że mimo wszystko będziemy ponosić coraz większe koszty podwyżek stóp procentowych w postaci coraz silniejszego spowolnienia wzrostu gospodarczego, a efektów w postaci ograniczenia inflacji nie będzie.