Na światowych rynkach w poniedziałek znowu widzieliśmy ucieczkę kapitału od ryzykownych aktywów. Wydawać by się mogło, że jest to idealne otoczenie do tego, by złoty znów tracił na wartości. Tym razem jednak ten scenariusz się nie sprawdził.

Złoty w poniedziałek, szczególnie w drugiej części dnia, wykazywał nadzwyczajną siłę. Umacniał się o około 0,5 proc. zarówno wobec dolara, jak i euro. Amerykańska waluta kosztowała 4,44 zł, zaś euro było wyceniane na 4,68 zł. Naszej walucie pomagało chwilowe zatrzymanie aprecjacji dolara w skali globalnej. Też po słabym ubiegłym tygodniu nasza waluta miała co odrabiać, a przecież dodatkowo wspierana jest ona kolejnymi podwyżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Gdyby decydował tylko ten aspekt, można byłoby liczyć na jeszcze mocniejszego złotego. Problem jednak w tym, że nasza waluta pozostaje obecnie w dużej mierze zakładnikiem globalnych nastrojów. Dodatkowo cały czas nierozwiązaną kwestią pozostają unijne pieniądze w ramach KPO. Wyzwań więc nie brakuje.