I nie można jej uregulować prawnie. Odmowa premiera co do powołania jednego z wiceprezesów Narodowego Banku Polskiego nie stwarza niebezpieczeństwa dla stabilności złotego. Ale jeżeli ze strony premiera i prezesa NBP zabraknie dobrej woli, niebezpieczeństwo może się pojawić.

Bank centralny musi być niezależny, ponieważ często jego cele są realizowane w zupełnie innej perspektywie niż cele polityków. Żeby ustabilizować inflację i osiągnąć dzięki temu pozytywne skutki dla gospodarki, potrzebne jest często kilka lat. Tymczasem politycy chcą osiągnąć pozytywne efekty w perspektywie wyborczej. Dlatego kadencja osób podejmujących kluczowe decyzje trwa długo i praktycznie nie można ich odwołać. Z drugiej strony w państwie demokratycznym nie może istnieć instytucja, która jest zupełnie niezależna od woli polityków. Dlatego m.in. wiceprezesów NBP powołuje prezydent na wniosek prezesa banku i po kontrasygnacie premiera.

Jeżeli premier nie zgadza się na kandydaturę Witolda Kozińskiego, to prezes Sławomir Skrzypek powinien zgłosić inną osobę. Tak nakazuje dobry obyczaj. Ale jeżeli prezes NBP nie będzie chciał ustąpić, to dla dobra polskiego pieniądza krok w tył powinien zrobić premier. Jeżeli spór będzie się przeciągał przez kilkanaście tygodni, inwestorzy zobaczą, że mają do czynienia z krajem, w którym system zarządzania procesami gospodarczymi jest niewydolny.