W przedwyborczy piątek polska krzywa rentowności była nachylona normalnie – rentowność obligacji dwuletnich (5,33 proc.) była poniżej rentowności pięciolatek (5,64 proc.), a te z kolei były poniżej rentowności dziesięcioletnich (5,70 proc.). W ciągu trzech tygodni rentowność dwulatek wzrosła o ponad 30 pkt bazowych, m.in. na skutek pesymistycznej prognozy inflacji resortu finansów. Uczestnicy rynku finansowego rozważają dziś możliwość wzrostu stopy referencyjnej NBP do 6 proc. w 2008 r. W tym samym okresie jednak rentowność obligacji dziesięcioletnich spadła o ponad 10 pb (w pierwszym tygodniu po wyborach o niemal 30 pb).
Należy pamiętać, że długi koniec krzywej jest też pod wpływem wydarzeń na rynkach międzynarodowych. Jednak jeśli obliczymy, jak zmieniła się oczekiwana różnica rentowności w Polsce i w strefie euro, to efekt jest podobny. Różnica ta dla rentowności pięcioletniej spadła przez trzy tygodnie po wyborach o ok. 30 pb, do 60 pb, a pod koniec października wyniosła tylko nieco powyżej 50 pb.
Wygląda na to, że rynek pokłada w nowym rządzie duże nadzieje na reformy gospodarcze, obniżenie deficytu budżetowego i szybkie wejście do strefy euro. Jest to o tyle ciekawe, że prawdopodobna data przyjęcia euro nie zmienia się aż tak bardzo po zmianie rządu. Być może rynek przywiązuje większą wagę do deklaracji polityków PO niż PiS, tym bardziej że kandydatem na fotel ministra finansów jest osoba, która w przeszłości wspierała szybkie wprowadzenie wspólnej waluty.
Należy jednak pamiętać, że na drodze do strefy euro może się jeszcze pojawić kilka istotnych czynników. Pomijając spełnienie kryteriów, konieczne są rozmowy z koalicjantem, który co prawda deklarował chęć szybkiego przyjęcia euro, ale jak do tej pory nie potwierdził, aby był to priorytet, rozmowy z NBP, który publikację raportu na temat korzyści i kosztów wejścia do strefy euro planuje dopiero pod koniec 2008 r., oraz stroną europejską. Ten ostatni element również nie musi być taki łatwy ze względów instytucjonalnych, bo nowe kraje wcale nie są wyczekiwane przez obecną trzynastkę (pisał o tym prof. Rostowski). Na długim końcu krzywej rentowności głównym tematem pozostanie tzw. gra na konwergencję, jednak okaże się, na ile ograniczenia polityczne pozwolą na realizację optymistycznego scenariusza.
autor jest głównym ekonomistą Banku Zachodniego WBK