Sto dni dali światowym bankom ministrowie finansów i szefowie banków centralnych na uporządkowanie swoich bilansów i ujawnienie grożącego im ryzyka. Do końca roku na rynkach finansowych powinien zapanować spokój – to główne punkty komunikatu końcowego z posiedzenia finansowego państw G7.
Jednakże zdaniem ministrów finansów i prezesów banków centralnych USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Kanady, Włoch, Japonii i Niemiec spowolnienie gospodarcze, jakie zafundowali światu Amerykanie swoją zbyt łagodną polityką kredytową, będzie jeszcze trwało. Zgromadzeni przyznali, że niekorzystne skutki wydarzeń na rynku amerykańskim są znacznie poważniejsze, niż oni sami oceniali jeszcze w lutym.
Podczas posiedzenia zaakceptowano raport Forum Stabilizacji Finansowej (FSF) – organizacji, którą stworzyła G7 w końcu lat 90., starając się uporać z kryzysem finansowym w Azji – i jego zalecenia: powołanie zespołu kontrolującego banki międzynarodowe, ustalenie wytycznych postępowania w sytuacji utracenia płynności banków, poddanie ich testom w warunkach stresu. Banki i instytucje finansowe obracające papierami wartościowymi mają informować rynek o ryzyku wynikającym z posiadania papierów subprime. Z kolei Bazylejska Komisja Nadzoru Bankowego zwiększy wymagania co do wysokości kapitału własnego banków. Pod lupę zostały wzięte również agencje ratingowe.
Zdaniem szefów światowych finansów te posunięcia powinny pomóc w przywróceniu zaufania do instytucji finansowych na świecie. Podobnego zdania są również przedstawiciele banków komercyjnych. Marco Annunziata, główny ekonomista Unicredit, uważa, że jeśli rzeczywiście zalecenia G7 zostaną wprowadzone w życie, rynki mogą się uspokoić.
– Tylko że potrwa to 100 dni, a nie jak niektórzy sądzą, kilka dni czy tygodni – mówi. – Dobrze jest mieć jakieś ramy polityczne, aby spróbować wydobyć się z kryzysu – uważa Pierre Cailleteau odpowiadający za strategię w Moody’s Investors Services, jednej z agencji ratingowych, która jest teraz pod lupą i G7, i MFW.