Dynamika eksportu i importu w czerwcu 2008 r. wyniosła odpowiednio 16,1 i 20,2 proc. rok do roku, podczas gdy w maju było to 12 i 14,2 proc. Z danych przedstawionych przez NBP wynika więc, że mimo wyższego, niż oczekiwali analitycy, salda na rachunku obrotów bieżących czerwiec przyniósł wzrost aktywności handlowej w porównaniu ze słabym majem. Nie jest to jednak niczym dziwnym, biorąc pod uwagę mniejszą liczbę dni roboczych w poprzednim miesiącu.
Zdaniem ekonomistów Banku BPH rosnący deficyt to przede wszystkim efekt wyższego niż szacowany poziomu importu (11,8 mld euro). Rynek spodziewał się wyniku na poziomie 11,4 mld euro. Z drugiej strony niższy był eksport, którego wartość wyniosła 10,1 mld euro, a szacunki mówiły o blisko 11,3 mld euro.
– Zjawiska te wskazują na nadal znaczny popyt konsumpcyjny i jednocześnie sugerują, że na opłacalności eksportu ciążą mocny złoty i pogorszenie koniunktury w strefie euro – uważa Maja Goetting, ekonomistka BPH. – W nadchodzących kwartałach spodziewamy się stopniowego zwiększenia nierównowagi handlowej w Polsce, jednak warto zaznaczyć, że na razie dynamika eksportu nadal utrzymuje się na relatywnie wysokim, dwucyfrowym poziomie.
Marcin Mrowiec, ekonomista Pekao SA, jako główne przyczyny gorszego salda obrotów bieżących wymienia ujemne saldo dochodów z inwestycji – 1,6 mld euro, na które z kolei dominujący wpływ miały dochody zagranicznych inwestorów bezpośrednich z tytułu ich zaangażowania kapitałowego w polskich podmiotach – m.in. wypłacili oni 1,8 mld euro dywidendy. Drugą przyczyną było dodatnie saldo wynagrodzeń pracowników (0,3 mld euro).
– Warto odnotować, że w czerwcu saldo zagranicznych inwestycji portfelowych w Polsce było dodatnie i wynosiło 1,3 mld euro – podkreśla Mrowiec. – Inwestycje na rynku papierów udziałowych (czyli głównie na giełdzie) wyniosły jednak zaledwie 0,16 mld euro, czyli inwestorzy zagraniczni jeszcze nie kupowali naszych przecenionych akcji.