– Choć negocjacje przyszłorocznych kontraktów dopiero się rozpoczęły i zwykle trwają kilka tygodni, to jednak należy się spodziewać, że energia dla odbiorców będzie droższa nawet o 25 proc. – mówi Marek Kulesa z Towarzystwa Obrotu Energią.
Spółki sprzedające energię odbiorcom zaczęły negocjacje z elektrowniami w sprawie dostaw prądu na 2009 r. W czarnym scenariuszu wzrost cen może wynieść nawet 30 proc.
Podwyżka w elektrowniach automatycznie przełoży się na wysokość rachunków za prąd płaconych przez gospodarstwa domowe. Koszty samej energii stanowią w nich ok. 50 proc., druga połowa to usługa dystrybucji. Średnia roczna opłata za energię wynosi 700 zł, a jeśli przewidywania się sprawdzą, to będzie w 2009 r. o 84 – 105 zł wyższa. I to pod warunkiem, że koszty dystrybucji się nie zmienią.
Nie ma jednak pewności, jak się zachowają sprzedawcy energii, gdy od początku przyszłego roku zostaną uwolnione ceny energii dla gospodarstw domowych. Teraz cenniki sprzedawców zatwierdza prezes Urzędu Regulacji Energetyki, dbając o to, by podwyżki były uzasadnione. W tym roku już dwukrotnie drożała energia dla osób indywidualnych – w sumie o ponad 20 proc. Nie można wykluczyć, że po uwolnieniu cen spółki będą chciały wyrównać ceny energii dla osób indywidualnych z tymi, jakie płacą firmy. Gdyby od razu to zrobiły, podwyżka opłat będzie większa niż prognozowane teraz 12 – 15 proc.
Podwyżek cen domaga się także największa polska firma gazownicza. PGNiG liczy, że już od 1 października będzie mógł podnieść opłaty o kilkanaście procent. Ale sprawa nie jest przesądzona, bo Urząd Regulacji Energetyki już od trzech tygodni analizuje wniosek firmy o zmianę taryfy i ma sporo wątpliwości. PGNiG argumentuje, że rosną koszty importu gazu, więc musi podnieść ceny. Decyzja URE powinna zapaść do połowy września, by nowy cennik zaczął obowiązywać od października.