Straty inwestorów nie dziwią dziś nikogo. Wiadomo – kryzys. Jednak Maciej Kwiatkowski, założyciel i szef Opery TFI, i tak ma się z czego tłumaczyć. Jego flagowy fundusz Opera FIZ tylko w minionym kwartale stracił prawie połowę kapitału, a od początku roku straty „zjadły” dwie trzecie pieniędzy. Dla porównania działający na podstawie zbliżonej strategii Investor FIZ zamknął zeszły rok stratą nieznacznie przekraczającą 10 proc., a od 2005 roku dał swoim klientom ponad 135-proc. zysk.
Szef Opery TFI wyjaśnia wpadkę w emocjonalnym liście do klientów. W ostrych słowach przyznaje w nim, że w minionym roku przedstawiciele funduszu wykazali się wyjątkową niekompetencją.
[wyimek]35,2 proc. wynosi strata Opera FIZ od początku działania. Na koniec marca 2008 r. był na blisko 100-proc. plusie [/wyimek]
– Całą winę biorę na siebie. W jeden rok, a w zasadzie jeden kwartał, utraciłem państwa zaufanie, na które pracowałem od 1994 roku, – czytamy w liście. Eksperci od marketingu i wizerunku mocno krytykują taką formę kontaktu z klientami.
– Żaden profesjonalista nie powinien pozwolić sobie na knajacki język z baru, w którym siedzą finansiści. A tak było w tym przypadku – mówi Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku. – Widzę to jako próbę wyjmowania gołymi rękami z ognia tego, co się jeszcze da: resztek pieniędzy, reputacji zawodowej, w istocie honoru – mówi szef dużej agencji PR.