W sobotę rada nadzorcza Zakładów Chemicznych Police ma rozpatrywać plan restrukturyzacji spółki. Ponad 120-stronicowy dokument został w czwartek zaakceptowany przez wiceministra skarbu Krzysztofa Żuka.
Plan działań naprawczych może mieć decydujące znaczenie dla dalszego istnienia firmy: IV kwartał 2008 roku Police zakończyły 310-milionową stratą, prócz tego na koniec roku odnotowały jeszcze 130-milionowe straty na opcjach i 150 mln zł strat na wycenie zapasów. W firmie pojawiły się nawet głosy o możliwości bankructwa.
– Jestem dobrej myśli, bo uzyskaliśmy akceptację właściciela dla zaproponowanych działań – twierdzi mimo to prezes Polic Ryszard Siwiec. Przeciwnego zdania są jednak związki zawodowe: – Ten program nic nie wnosi i powiela zamierzenia z poprzednich lat – uważa Waldemar Badełek, szef największego związku w Policach.
Plan działań naprawczych przewiduje mocne cięcia kosztów. Do minimum zredukowane są wydatki na remonty, radykalnie zmniejszono plany inwestycyjne. Choć jeszcze w styczniu zarząd planował zwolnienia, teraz ma je zastąpić realizowany od przeszło miesiąca program dobrowolnych odejść. Nie będzie jednak podwyżek ani premii. Spółka szykuje także zmiany w sposobie finansowania działalności: będzie częściej niż do tej pory korzystać z kredytu obrotowego. Zmienią się także relacje pomiędzy spółką matką a spółkami zależnymi. Mają one działać bardziej niezależnie.
To wszystko jednak nie wystarczy, jeśli zarząd nie porozumie się ze związkowcami. A na to się nie zanosi. W czwartek dziewięciu szefów związków zawodowych wysłało do premiera Donalda Tuska list, w którym domagają się m.in. oceny kondycji zakładu przez niezależnych ekspertów i wyciągnięcia konsekwencji wobec zarządu spółki. Miesiąc temu o odpowiedzialności zarządu za fatalną sytuację Polic związki bezskutecznie usiłowały przekonać kierownictwo Ministerstwa Skarbu. Dziś natomiast związkowi przedstawiciele w radzie nadzorczej będą chcieli odwołać wiceprezesa Sławomira Winiarskiego.