Jednym ze skutków kryzysu finansowego był odpływ inwestorów zagranicznych z polskiego rynku walutowego, a także akcji i obligacji. Apogeum tego zjawiska przypadło na początek roku, kiedy WIG20 ocierał się o granicę 1300 pkt, a euro kosztowało prawie 5 zł. Choć sytuacja się poprawiła, to nadal daleko jest do tej sprzed eskalacji kryzysu na jesieni 2008 r. [wyimek]Rz: Jak z perspektywy Londynu wygląda atrakcyjność polskich aktywów finansowych?[/wyimek]
– W porównaniu z początkiem 2008 r. obecny udział inwestorów zagranicznych na rynku obligacji jest minimalny, choć zainteresowanie jest większe niż na początku 2009 r. – mówi Marek Kaczor, diler w PKO BP.
Z najświeższych danych resortu finansów wynika, że poziom zaangażowania inwestorów zagranicznych w papiery rządowe jest taki jak na początku 2005 r. Podobnie jest na rynku walutowym. – Nadal inwestorzy wolą lokować środki w rynki wschodzące Azji i Ameryki Łacińskiej – mówi Jan Koprowski, diler BNP Paribas.
Także na giełdzie sytuacja nie wygląda korzystnie – szczególnie że zagraniczni inwestorzy patrzą się na zachowanie giełdowych indeksów w walutach, w których inwestują swoje środki (w dolarach lub euro). A oceniając zmianę indeksu wyrażoną w euro, Polska jest na ostatnim miejscu w naszym regionie. Od początku roku polskie akcje wciąż są na 3-proc. minusie, a np. węgierskie zyskały ponad 20 proc. – Warszawska giełda lepiej zachowywała się w czasie spadków, dlatego teraz inwestorzy nie wracają masowo do kupowania polskich spółek, bo one są droższe – ocenia Andrzej Błachut ze szwajcarskiego banku Julius Baer. – Środki idą głównie do Rosji i Turcji, a niewielka ich część trafia do Polski – dodaje Błachut.
Zdaniem analityków dopiero rzeczywista poprawa w niemieckiej gospodarce może pozytywnie przełożyć się na postrzeganie także naszego kraju. – Jeżeli tylko poprawi się sytuacja gospodarcza, to na rynkach rozwiniętych jest bardzo dużo pieniędzy, które będą szukały bardziej zyskownych miejsc. To szansa dla Polski, która z kryzysu może wyjść w relatywnie dobrej formie – mówi Adam Czerniak, ekonomista Invest Banku.