Rząd pracuje nad nową strategią przyjęcia euro – przyznał wczoraj w Senacie wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Ogłoszona w Krynicy przez premiera we wrześniu ubiegłego roku data 2012 – jako rok wstąpienia Polski do unii walutowej – jest już nieaktualna.
W tym samym czasie w Brukseli unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia przyznał, że nakazana Polsce przez Komisję Europejską korekta nadmiernego deficytu finansów publicznych w Polsce w roku 2012 do 3 proc. PKB odsuwa perspektywę przystąpienia Polski do strefy euro.
– Jeśli Polska zgodnie z zaleceniami obniży deficyt budżetowy poniżej 3 procent produktu krajowego brutto w 2012 roku, to Komisja Europejska potwierdzi ten fakt w kwietniu lub maju 2013 roku – wyjaśniał Joaquin Almunia, unijny komisarz polityki gospodarczej i pieniężnej. Biorąc pod uwagę kilkumiesięczny czas potrzebny na wypełnienie wszystkich formalności oznacza to realnie datę 2014 wejścia do strefy euro. – Oczywiście muszą być spełnione inne warunki, deficyt jest tylko jednym z nich – przypomniał komisarz. Wymienił kryterium dwuletniej obecności złotego w europejskim mechanizmie kursowym (ERM2), który ogranicza wahania waluty o +/- 15 proc. w stosunku do euro. Wejście do ERM2 nie wymaga obniżenia deficytu budżetowego, ale zgody wszystkich państw strefy euro (16) i ERM2 (Estonii, Litwy, Łotwy i Danii) oraz Europejskiego Banku Centralnego.
Rząd całą winę zrzuca na kryzys. – To on spowodował zmiany w mapie drogowej przystąpienia Polski do strefy euro – przekonuje Kotecki.
Okazało się jednak, że już w 2008 roku nie spełnialiśmy jednego z podstawowych kryteriów z Maastricht. Deficyt finansów publicznych wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku. Nie spełnialiśmy też kryterium inflacyjnego i kursowego. Rząd utrzymywał jednak ten fakt w tajemnicy, podkreślając, że tylko duże wahania złotego powstrzymują nas przed wejściem do ERM2. Sugerował przy tym, że może się on ustabilizować i w drugiej połowie roku drzwi do systemu staną przed nami otworem.