Wczoraj ”Rz” opisała projekt zarządzania gospodarczego w Unii, który w środę ma przedstawić Komisja Europejska (przewiduje m.in. finansowe sankcje dla krajów strefy euro, których deficyt jest wyższy od 3 proc. PKB).
Ekonomiści są przekonani, że przyjęcie nowych reguł w walce z nadmiernym zadłużeniem pozwoli uniknąć problemów, które nie tak dawno przeżywała Grecja. – Nadzór Komisji Europejskiej już na etapie tworzenia budżetów członków wspólnoty doprowadzi do ujednolicenia polityki fiskalnej w Unii – wyjaśnia Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale. – Problem w tym, że jeśli kraj wymyka się spod kontroli, to nałożenie na niego kar spowoduje, iż jego wskaźniki będą jeszcze gorsze – dodaje.
Na cenzurowanym (choć bez groźby finansowych kar) może znaleźć się także Polska. Deficyt finansów publicznych w tym roku może wzrosnąć nad Wisłą do 6,3 proc. PKB wg metodologii krajowej, a według unijnej nawet do ok. 8 proc. PKB (113 mld zł). W ubiegłym tygodniu Jacek Rostowski, minister finansów, oficjalnie przyznał zresztą, że deficyt będzie wyższy niż 100 mld zł. Wcześniej w aktualizacji programu konwergencji założono 6,9 proc. PKB (według metod UE).
- Najważniejszą rzeczą jest, by wzmocnić maksymalnie Pakt Stabilności i Wzrostu. W tym zakresie jesteśmy zdecydowani na bardzo daleko idące kroki. Popieramy także postulat niemiecki, aby był trwały mechanizm rozwiązywania kryzysów. To wszystko wymaga równego traktowania wszystkich krajów - mówił wczoraj w Brukseli Rostowski.
– Większość krajów UE obecnie przekracza dopuszczalne limity długu i deficytu – wskazuje Radosław Bodys, analityk londyńskiego UBS. – Jeśli Komisja nakaże im obniżanie poziomów o 1 pkt proc. rocznie i za złamanie tej zasady zasądzi restrykcje w postaci np. blokady unijnych funduszy, to sytuacja powinna się poprawić – dodaje.