Od wczorajszego wieczora unijni przywódcy radzą w Brukseli nad reformą zarządzania gospodarczego. Najważniejszym i do tej pory najbardziej kontrowersyjnym elementem jest stworzenie nowego stałego mechanizmu ratowania bankrutów w strefie euro.
Obecny mechanizm ma charakter międzyrządowy i wygasa z końcem 2012 r. Wątpliwości budzi nie sam pomysł nowego mechanizmu, ale sposób jego wprowadzenia poprzez zmiany traktatowe. Tak zaproponowały Francja i Niemcy, których przywódcy spotkali się w normandzkim Deauville 18 października. Potem próbowali do tego przekonać innych.
Polska jako jeden z niewielu krajów od początku była „za”. Tę opinię podtrzymał wczoraj premier Donald Tusk. Według niego propozycje Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego nie są dla Polski przełomowe, bo dotyczą ratowania bankrutów w strefie euro. Ale zmiany traktatowe musiałyby być ratyfikowane też i w naszym kraju.
– Wbrew pozorom nie dojdzie do politycznej jatki, a Polska na pewno nie będzie blokowała zmian, które zwiększą dyscyplinę budżetową Unii – mówił Tusk przed rozpoczęciem szczytu. Entuzjazm Tuska dla francusko-niemieckiej propozycji może mieć związek z jego oczekiwaniem zrozumienia dla polskiego postulatu w sprawie funduszy emerytalnych, który Polska próbuje przeforsować na marginesie wielkich spraw. Chodzi o trwałe i pełne odliczenie kosztów reformy emerytalnej od deficytu i długu publicznego dla celów procedury karnej. Dzięki temu Polska mogłaby przekraczać obecne limity: 3 proc. PKB dla deficytu i 60 proc. PKB dla długu, a mimo to nie być karana sankcjami i zamknięciem drogi do strefy euro.
– Wydaje się, że powoli większość naszych partnerów to rozumie – mówił Tusk. Postulat Polski i ośmiu innych państw, które przeprowadziły reformę emerytalną, poparł szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Dotychczasowe propozycje Komisji Europejskiej (odliczanie częściowe i ograniczone w czasie) uznał za niewystarczające.