Myerson stawia tezę, że opodatkowanie ubogich pracowników, aby subsydiować bogatych bankowców, może poprawić sytuację tych pierwszych.
– Bo gdy banki są subsydiowane, rośnie wartość inwestycji, a więc także zatrudnienie i płace. Z kolei bez tych subsydiów skorygowanie błędnych decyzji bankowców trwa wiele lat, a w tym czasie cierpią ludzie, którzy nie mieli z tymi błędami nic wspólnego – wyjaśnia prof. ekonomii na Uniwersytecie Chicagowskim, który gościł w Warszawie na zaproszenie przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Stanisława Kluzy.
Myerson przyznaje, że gdy banki zdają sobie sprawę, że mogą liczyć na rządową pomoc, mają pokusę do podejmowania nadmiernego ryzyka. Ale mimo to uważa, iż błędem są deklaracje władz USA, że odtąd instytucje finansowe nie będą w razie kłopotów wspierane.
– Zasady pomocy dla banków należałoby uzupełnić o przepisy, które pomagałyby zmniejszyć pokusę nadużycia, którą perspektywa pomocy stwarza – wskazuje.
Zaleca m.in., by część płacy menedżerów każdej instytucji finansowej, którą uważa się za systemowo ważną, była odroczona o kilka lat. Byłaby wypłacana pod warunkiem, że w tym okresie instytucja ta nie potrzebowała pomocy rządu. – To zbliżyłoby interesy bankowców do interesów podatników – tłumaczy noblista. Popiera również zwiększenie wymogów kapitałowych dla dużych instytucji finansowych.