O rozmowach powiadomił media przebywający w Moskwie białoruski premier Michaił Miasnikowicz. Mińsk proponuje rosyjskim koncernom zakup kontrolnych udziałów siedmiu przedsiębiorstw: Grodno Azot (nawozy), którym według premiera są zainteresowane Rosnieft i Sibur; Naftana (Łukoil); Biełtransgaz (Gazprom), rafineria w Mozyrsku (Rosnieft); telekomunikacyjna MTS (AFK Sistiema), producent samochodów MAZ i półprzewodników Integral (Russkije maszyny i Rostechnologie).
– Nie prowadzimy rozmów w sprawie kupna jakichkolwiek białoruskich aktywów petrochemicznych – powiedział tymczasem agencji Interfaks przedstawiciel Rosnieftu. Podobne deklaracje składa petrochemiczny Sibur.
13 mld dol wynosi państwowy dług zagraniczny Białorusi
To może być więc kolejny białoruski blef. Każdą bowiem propozycję sprzedaży państwowych aktywów Mińsk próbuje powiązać z dodatkowymi warunkami. Od Gazpromu chce za 50 proc. akcji Biełtransgazu nie tylko 2,5 mld dol., ale i zamrożenia na niskim poziomie cen rosyjskiego gazu dla Białorusi. A Rosja się zmieniła i już nie ustępuje Łukaszence. 8 lipca wicepremier Aleksiej Kudrin zapowiedział, że nie wiadomo, czy Mińsk dostanie drugą transzę z 3 mld dol. kredytu z Euro-Azjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, bo nie wypełnia warunków jego udzielenia.
– Chodzi o reformy rynkowe, odejście od ręcznego sterowania gospodarką i prawdziwą prywatyzację – mówi „Rz" Kamil Kłysiński, ekspert ds. Białorusi z Ośrodka Studiów Wschodnich.