Ubyło urzędników

Administracja publiczna odchudziła się w ubiegłym roku o prawie 10,3 tys. osób

Publikacja: 04.05.2012 02:51

Ubyło urzędników

Foto: ROL

W 2011 r. w samej administracji zatrudnionych było nieco ponad 430 tys. osób, czyli o 2,3 proc. mniej niż rok wcześniej, wynika z najnowszych danych GUS. – To bardzo dobre tendencje – komentuje Stanisław Kluza, ekonomista, były minister finansów. – Administracja musi być efektywna, a nie rozrośnięta – dodaje.

Najbardziej odchudziły się samorządy – o 8,6 tys. osób. Ale też nie wszystkie. O ile bowiem w gminach ubyło 8,4 proc. urzędników, o tyle w urzędach marszałkowskich przybyło ich 7,1 proc. Te ostatnie tłumaczą się wciąż koniecznością obsługi unijnych dotacji – wcześniej ich rozdzielaniem, teraz – ich rozliczaniem.

Rządowi, poszczególnym ministrom pozbywanie się nadmiernego zatrudnienia idzie słabiej. W ciągu 2011 r. liczba urzędników stopniała o 0,93 proc. – Nie sądzę, by były tu jakieś zwolnienia, raczej nie przyjmuje się nowych pracowników na miejsce tych odchodzących – mówi Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – To efekt m.in. zamrożenia budżetu na płace w administracji centralnej. Skoro budżet nie może rosnąć, to rośnie presja pracowników, którzy oczekują podwyżek, by był on dzielony na mniej osób – dodaje.

Zatrudnienie spadło w ubiegłym roku także w całej sferze budżetowej, a więc w tych instytucjach, w których płace wypłacane są z kasy państwa. W sumie o 1,5 proc., czyli 24,7 tys. osób. Przede wszystkim mamy mniej nauczycieli (aż o 8,5 tys.), ale też pracowników ubezpieczeń społecznych (o prawie 1,6 tys.). Wyraźnie mniejsze jest też zatrudnienie w firmach wodno-kanalizacyjnych, spółkach budowlanych, transportowych, hotelowych czy gastronomicznych. – W końcu widać efekty likwidacji różnych zakładów budżetowych i prywatyzacji – podkreśla Gomułka.

– Z rynku dochodzą nas coraz bardziej niepokojące sygnały o mniejszej liczbie nowych firm, zamykanych przedsiębiorstwach, rosnącym bezrobociu. Trudno więc, by sfera budżetowa żyła jak pączek w maśle. A uzyskane oszczędności państwo może przeznaczyć np. na inwestycje – zauważa Kluza.

Na razie jednak z tymi oszczędnościami jest kiepsko. Jak wynika z innych danych GUS, wydatki państwa związane z zatrudnieniem (m.in. płace pracowników, składki od wynagrodzeń i podatki) w 2011 r. wyniosły 149 mld zł, o 3,4 proc. więcej niż w 2010 r. I raczej nie spadną w tym roku. Rząd zapowiedział już wzrost wynagrodzeń nauczycieli, także w szkołach wyższych, oraz służb mundurowych.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.cieslak@rp.pl

Jak rosną płace

Średnie wynagrodzenie w sferze budżetowej w 2011 r. wyniosło 3,7 tys. zł i było o 5,6 proc. wyższe niż w 2010 r. Najbardziej wzrosły płace w administracji samorządowej (6,2 proc.) i edukacji (którą też w większości zalicza się do sektora samorządowego) – o 7,3 proc. W sektorze państwowym wzrost płac o 3,5 proc. oznacza po uwzględnieniu inflacji ich realny spadek. W tym czasie płace w sektorze przedsiębiorstw wzrosły o 4,9 proc.

W 2011 r. w samej administracji zatrudnionych było nieco ponad 430 tys. osób, czyli o 2,3 proc. mniej niż rok wcześniej, wynika z najnowszych danych GUS. – To bardzo dobre tendencje – komentuje Stanisław Kluza, ekonomista, były minister finansów. – Administracja musi być efektywna, a nie rozrośnięta – dodaje.

Najbardziej odchudziły się samorządy – o 8,6 tys. osób. Ale też nie wszystkie. O ile bowiem w gminach ubyło 8,4 proc. urzędników, o tyle w urzędach marszałkowskich przybyło ich 7,1 proc. Te ostatnie tłumaczą się wciąż koniecznością obsługi unijnych dotacji – wcześniej ich rozdzielaniem, teraz – ich rozliczaniem.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje