Bez tej pomocy gospodarka kraju znalazłaby się w głębokiej recesji. Bank Światowy przewiduje, że w tym roku węgierski PKB skurczy się o 0,4 proc. Z prognozą recesyjną zgadza się bank centralny Węgier, twierdzi jednak, że ten spadek będzie większy i może wynieść nawet 0,8 proc.
Premier Wiktor Orban wystąpił o pomoc do MFW na początku listopada 2011 roku. Chciał wtedy pożyczyć 15 mld euro i domagał się, aby taki kredyt nie był związany z wypełnieniem przez ten kraj jakichkolwiek kryteriów. Podkreślał, że najbardziej odpowiednią linią kredytowa dla jego kraju byłaby tzw FSL, czyli elastyczna linia kredytowa przeznaczona dla krajów w dobrej kondycji ekonomicznej, a których gospodarka może ucierpieć z powodu szoków zewnętrznych. FSL otrzymały Meksyk, Kolumbia i Polska.
MFW odmówił negocjacji takiego instrumentu i rozmowy załamały się w grudniu, kiedy Węgrzy zatwierdzili ustawę o banku centralnym znacznie ograniczającą niezależność tej instytucji.
Teraz Węgry ponownie mogą zwrócić się o kredyt dopiero po 12 lipca, kiedy to parlament powinien przegłosować ustawę o banku centralnym. Stosunki między Budapesztem i MFW zresztą są napięte od 2010 roku, kiedy Viktor Orban, po zwycięstwie wyborczym pozbył się funduszu z kraju. Postanowił gospodarkę naprawić własnymi metodami, m.in. przejmując aktywa funduszy emerytalnych, nakładając wysokie podatki na usługi telekomunikacyjne i handel detaliczny i obniżając PIT. Wszystkim, którzy wzięli kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich zagwarantował spłaty długu po stałym, korzystnym kursie, mimo że był to cios dla banków. Zwiększenie realnych dochodów nie spowodowało jednak wzrostu konsumpcji.
Teraz Węgry borykają się nie tylko z recesją, ale także wysoką inflacją, wysokimi stopami procentowymi i drogą obsługą zadłużenia zagranicznego.