Kończy się boom na nasze obligacje

Minister finansów kuje żelazo póki gorące i zadłuża się na poczet przyszłego roku. Pieniądze do nas będą płynąć, dopóki nie polepszy się innym

Publikacja: 21.11.2012 23:34

Kończy się boom na nasze obligacje

Foto: Bloomberg

Od początku roku rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich spadła z blisko 6 proc. do niewiele ponad 4 proc. Wycena naszych papierów jest wciąż znacznie mniej korzystna niż w przypadku Czech, do których lubimy się porównywać. Jednak oprocentowanie długu naszego i naszych sąsiadów emitowanego w euro jest już porównywalnie niskie.

Polska daje zyski

Zapadające w 2022 roku polskie euroobligacje są oprocentowane na 2,57 proc., czeskie – na 2,50 proc. – To oznacza, że ryzyko kredytowe Polski jest oceniane tak samo, jak w przypadku naszych sąsiadów, mimo że Czechy mają wyższy rating – mówi Rafał Benecki z ING.

To m. in. utrata przez kilka krajów rozwiniętych najwyższej wiarygodności kredytowej – ostatnio potrójne „A" agencja ratingowa Moody's zabrała Francji – powoduje, że obligacje tzw. krajów wschodzących, do których zalicza się też Polska, cieszą się większą popularnością wśród inwestorów.

A ci szukają najlepszych miejsc do lokowania swoich pieniędzy, których mają pod dostatkiem. Problem w tym, że na ekonomicznej mapie świata niewiele pozostało miejsc, w których można liczyć na zysk, a jednocześnie nie obawiać się bankructwa wierzyciela. Tradycyjne bezpieczne przystanie, jak Niemcy czy Szwajcaria, oferują obecnie oprocentowanie bliskie zera.

Polska za to sprzedała wczoraj dziesięcioletni dług, oferując kupującym 4,22 proc. Jeszcze w październiku płaciliśmy blisko 4,50 proc.

Przystań w kryzysie

– Polska gospodarka jest coraz częściej postrzegana przez inwestorów jako bezpieczna przystań w regionie – przyznaje Adam Czerniak z Kredyt Banku. Dlaczego cieszymy się aż takim zaufaniem? – Na tle innych krajów europejskich nasza sytuacja fiskalna i makroekonomiczna jest dobra – wyjaśnia ekonomista. I to pomimo tego, że jak prognozują analitycy, w ostatnim kwartale roku roczna dynamika wzrostu PKB ma spaść poniżej 1 proc., a stan budżetu pozostawia wiele do życzenia.

Okazję w polskich obligacjach widzą głównie inwestorzy zagraniczni. Na koniec września w ich portfelach były polskie papiery o wartości 185 mld zł. To ponad dwa razy więcej niż na początku 2010 r. Ale, jak twierdzą dilerzy, kupujący z londyńskiego City powoli zaczynają już realizować zyski, uważając, że nasze papiery zaczynają być zbyt drogie. Dlaczego zatem obligacje nie tanieją? – Pojawiają się inwestorzy z Azji, którzy zazwyczaj trzymają papiery aż do terminu zapadalności – wyjaśnia Benecki. I dodaje, że dzięki temu nie grozi nam zupełna wyprzedaż portfela polskich obligacji, jak miało to miejsce w 2003 r. Wówczas w ciągu zaledwie kilku miesięcy oprocentowanie naszych papierów wzrosło z 5 do blisko 8 proc. To dlatego, że wcześniej napływał do nas głównie kapitał spekulacyjny. Teraz, jak zresztą nieraz chwalił się resort finansów, więcej jest inwestorów długoterminowych.

Nie oznacza to jednak, że gwałtowne pogorszenie sytuacji na rynku długu nam nie grozi. Polska jest bowiem dla inwestorów „bezpieczną przystanią", dopóki w Europie panuje kryzys. – W sytuacji równowagi, gdyby pojawił się wzrost gospodarczy w strefie euro i poprawa sytuacji fiskalnej w krajach peryferyjnych, nasze papiery byłyby uznane za zbyt drogie. Dopóki sytuacja w Polsce będzie lepsza niż w innych krajach, możemy się nadal spodziewać napływu kapitału zagranicznego – uważa Czerniak.

Oprocentowanie naszego długu może wzrosnąć, kiedy wzrost gospodarczy będzie najsłabszy, czyli w I kw. przyszłego roku. Nasilać się będą obawy o stan budżetu, a obniżki stóp procentowych zostaną już uwzględnione w cenach. Benecki prognozuje, że rentowności mogą być wtedy wyższe niż teraz o ok. 50 pkt bazowych (0,5 pkt proc.).

Finansowa poduszka

To oznacza też wyższe koszty bieżącego finansowania potrzeb budżetu. Na razie z historycznie niskich rentowności Ministerstwo Finansów korzysta jak może. – Po przetargu zamiany mamy sfinansowane ponad 20 proc. przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych, czyli zrealizowany plan – poinformował Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego w MF. To oznacza, że na poczet przyszłego roku pożyczyliśmy już blisko 30 mld zł. Resort sprzedaje teraz obligacje po wyższych cenach niż pod koniec ubiegłego roku, ale to nie oznacza automatycznie, że maleją nasze wydatki na obsługę długu. Obecnie spłacamy bowiem to, co pożyczyliśmy drożej lata temu. W tym roku koszty obsługi zadłużenia mają wynieść 43 mld zł. To o 7 mld zł więcej niż w roku ubiegłym. Dopóki nie zaczniemy zmniejszać nominalnego zadłużenia, te koszty będą w miarę stałe.

W przyszłym roku wciąż do pożyczenia zostało nam 115 mld zł. Jeśli sytuacja w strefie euro się polepszy, a taki scenariusz przewiduje minister finansów, inwestorzy mogą zacząć wracać z kapitałem do peryferyjnych krajów eurolandu. Z drugiej strony, jeśli wydarzy się tam coś złego, to pieniądze mogą zacząć uciekać również z Polski.

Wtedy może się okazać, że wydatki na obsługę długu w kolejnych latach będą wyższe, niż szacowane przez resort. Więcej – i drożej – będziemy musieli pożyczyć na rynku, który może już nie być tak sprzyjający.

Opinia dla „Rz"

Tomáš Černý dyrektor działu emisji obligacji Erste Group

Inwestorzy postrzegają kraje regionu, zwłaszcza Polskę, Czechy i Słowację, jako bezpieczne przystanie dla kapitału. Historycznie wysoka wartość polskich obligacji w posiadaniu inwestorów zagranicznych zdaje się potwierdzać zaufanie zagranicy do waszej gospodarki. Trzeba pamiętać, że pomimo spowolnienia wzrost polskiego PKB wciąż jest wyższy niż średnio w krajach UE, a poza tym rynki dobrze przyjęły ogłoszone przez rząd dodatkowe działania w celu pobudzenia inwestycji infrastrukturalnych, przy udziale BGK. Oczekuję dalszego zainteresowania polskimi obligacjami zarówno w złotych, jak i w euro czy dolarach. Gdyby nastroje na rynkach globalnych się pogorszyły, resort finansów ma już bufor w postaci prefinansowanych 20 proc. przyszłorocz- nych potrzeb pożyczkowych.

Złoty najmocniejszy od dwóch tygodni

Nie więcej niż dwie obniżki stóp?

Ewentualna ucieczka kapitału z rynku długu najboleśniej odbiłaby się na naszej walucie. Złoty był w środę najmocniejszy od dwóch tygodni. Euro na koniec dnia kosztowało 4,11 zł, dolar amerykański 3,21 zł, a frank szwajcarski 3,41 zł. Nasza waluta wyjątkowo łagodnie reaguje na coraz gorsze dane napływające z gospodarki. Zdaniem analityków dużą rolę odgrywa przy tym nieustające zainteresowanie inwestorów zagranicznych naszymi obligacjami skarbowymi, również nominowanymi w złotych, które kupują na aukcjach oraz na rynku wtórnym. Waluta nie zareagowała też osłabieniem na rozpoczęte na początku listopada obniżki stóp procentowych. Może się bowiem okazać, że skala luzowania polityki pieniężnej nie będzie tak duża, jak do niedawna spodziewały się rynki. – Widzę przestrzeń dla ostrożnego obniżenia stóp procentowych, dwukrotnie o 25 pkt bazowych. Uważam za możliwe i nawet potrzebne dwa kroki, z których jeden został już podjęty – mówi Jan Winiecki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Inny członek RPP, Andrzej Kaźmierczak, przyznaje, że w grudniu Rada może zdecydować się na obniżkę stóp, ale potem powinna poczekać do marcowej projekcji inflacji, aby ocenić potencjalny efekt dokonanych cięć. Do zwlekania z większymi obniżkami może też skłonić jastrzębią część władz monetarnych środowy odczyt inflacji po wyłączeniu cen żywności i energii. Inflacja bazowa wyniosła w październiku 1,9 proc., czyli tyle samo co miesiąc wcześniej. W 2013 r. wskaźnik może znów wzrosnąć w okolice 2 proc. ze względu na podwyżki cen regulowanych administracyjnie.

Od początku roku rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich spadła z blisko 6 proc. do niewiele ponad 4 proc. Wycena naszych papierów jest wciąż znacznie mniej korzystna niż w przypadku Czech, do których lubimy się porównywać. Jednak oprocentowanie długu naszego i naszych sąsiadów emitowanego w euro jest już porównywalnie niskie.

Polska daje zyski

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli