Pod koniec września szpitale miały ponad 2,7 mld niezapłaconych rachunków, których termin płatności minął. To o ponad 17 proc. więcej niż na początku roku. Wszystkie wierzytelności służby zdrowia wynoszą już 10,7 mld zł.
Nadmierne zadłużenie szpitali jest groźne dla pacjentów. Z powodu braku gotówki placówki zaczynają ograniczać przyjęcia. Nikt nie chce im sprzedawać niczego na kredyt, więc zaczyna brakować leków, spada także jakość wyżywienia. Również samorządy, do których należą nadmiernie zadłużone szpitale, mogą ponosić tego konsekwencje finansowe. W przyszłym będą musiały albo spłacać te długi, albo przekształcać placówki w spółki prawa handlowego. W przypadku najbardziej zadłużonych szpitali lokalnych budżetów może nie być stać na przejęcie długu. W takich sytuacjach nowe placówki, jeżeli nie zostaną zrestrukturyzowane, już na starcie będą zagrożone upadłością.
399 mln zł o tyle zwiększyły się w tym roku szpitalne długi wymagalne. To wzrost od 2011 r. o 17 proc.
– Niespłacane długi rosną drugi rok po tym, jak spadały przez sześć lat – mówi Robert Mołdach, ekspert ochrony zdrowia. – Zadłużenie będzie rosło ze względu na coraz trudniejszą sytuację w Narodowym Funduszu Zdrowia.
Według Marka Balickiego, szefa warszawskiego Szpitala Wolskiego, coraz więcej szpitali traci płynność finansową. Jego ten rok zakończy bez długów, ale Balicki obawia się, że jeśli w przyszłym dostanie – zgodnie z zapowiedziami – kontrakt niższy o 6 proc., wyniki szpitala nie zbilansują się.