Nasi sąsiedzi dążą do sprowadzenia wartości emisji papierów dłużnych do poziomu sprzed kryzysu, a jednocześnie testują nowe instrumenty. W przyszłym roku 173 miliardy euro pozyskają ze sprzedaży obligacji skarbowych, a 77 mld euro z emisji bonów skarbowych.

Rekordową kwotę rząd niemiecki pozyskał w 2009 roku, kiedy sprzedał papiery za 334 miliardy euro. Było to o 220 mld euro więcej niż w roku poprzednim, kiedy w połowie września zbankrutował bank inwestycyjny Lehman Brothers Holdings.

Mimo że rząd chce pożyczać na rynku coraz mniej pieniędzy będzie w miarę możliwości przestrzegał kalendarza, by promować bezpieczeństwo, którego potrzebują inwestorzy, argumentuje Federalna Agencja Finansowa sprzedająca niemieckie papiery dłużne. W jej przyszłorocznej ofercie znajdą się obligacje skarbowe waloryzowane o poziom inflacji. Ich wartość wyniesie 12 miliardów euro.

W ostatnich latach budżet niemiecki, mimo kryzysu zadłużeniowego w strefie euro, korzystał na względnie dobrej koniunkturze gospodarczej w swoim kraju, ponieważ inwestorzy akceptowali rekordowo niskie rentowności sprzedawanych nowych papierów. Oszczędności z tego tytułu mogą wyparować w  2013 roku m.in. dlatego, że rosnące bezrobocie może zmniejszyć wpływy podatkowe do budżetu, a jednocześnie rysuje się perspektywa  zmiany planu ratunkowego dla Grecji. W listopadzie Angela Merkel zgodziła się, aby Grecja nie zapłaciła 2,74 miliarda euro odsetek z obligacji kupionych przez Europejski Bank Centralny. Jednocześnie niemiecki rząd musiał pozyskać dodatkowo  6 miliardów euro w postaci kredytu by wpłacić swoją składkę  do europejskiego funduszu ratunkowego. W okresie kryzysu Niemcy w umowach dwustronnych lub przy okazji pożyczek związanych ze wsparciem funduszu ratunkowego udzieliły gwarancji o wartości 142 miliardów euro. Z powodu tego obciążenia agencja Moody's umieściła ten kraj na liście obserwacyjnej z perspektywą cięcia ratingu, zaś 1 grudnia obniżyła ocenę wiarygodności  kredytowej obu funduszy ratunkowych w których Niemcy mają największy udział. Moody's argumentowała to „wysoką korelacją ryzyka kredytowego".