55,8 proc. PKB długu państwa w 2012 r.

By spłacić zadłużenie państwa, każdy pracujący Polak musiałby oddać zarobki z 16 miesięcy. Grek – z ponad 4 lat.

Publikacja: 02.04.2013 02:29

Ministerstwo Finansów ma dziś przedstawić dane o zadłużeniu sektora finansów publicznych za cały 2012 r. Według szacunków Komisji Europejskiej, będzie to ok. 886,4 mld zł (według metodologii unijnej), czyli 55,8 proc. PKB.

W przeliczeniu na jednego mieszkańca to 23 tys. zł, ale na jedną osobę pracującą kwota wzrasta już do ok. 56 tys. zł. Inaczej mówiąc, by spłacić dług, który państwo zaciąga w naszym imieniu, trzeba by oddać około 16 średnich miesięcznych zarobków – wynika z szacunków „Rz".

Wielkie długi nie tylko na południu Europy

Czy to dużo? – Trzeba przyznać, że na tle wszystkich krajów Unii Europejskiej nie wypadamy najgorzej – mówi Mirosław Gronicki, b. minister finansów. Dłużej od Polaka państwowy dług musiałby spłacać m.in. pracujący Portugalczyk  (zarobki z ok. 34 miesięcy), Włoch (40 miesięcy) czy Grek – aż ponad 4 lata.

Nawet w krajach, które nie zostały dotknięte tak głęboką recesją jak południe Europy, zadłużenie jest wyższe niż w Polsce. Przykładowo – u naszych zachodnich sąsiadów dług na jednego pracującego wynosi ok. 53,5 tys. euro (w Polsce ok. 13,5 tys. euro) i trzeba by go spłacać przez 22 miesiące, we Francji – odpowiednio ok. 71 tys. euro i 26 miesięcy.

W porównaniu z 2012 r. nasze wskaźniki zadłużania poprawiły się. Kwota długu wzrosła o 3,2 proc. i lepsze efekty w polityce fiskalnej udało się uzyskać tylko czterem krajom – Danii, Szwecji, Grecji i Węgrom  – wszędzie tam dług zmniejszył się nominalnie. Relację zadłużenia do PKB udało się zmniejszyć w 2012 r. (w porównaniu z 2011 r.) tylko w pięciu krajach UE – w wyżej wymienionych i w Polsce.

– Patrząc na finanse publiczne przez pryzmat tego, co się dzieje w Europie, nasza sytuacja jest relatywnie bardzo dobra – przyznaje Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Banku. – To jedna z najważniejszych przyczyn, dlaczego spada ocena ryzyka naszego kraju mierzona np. rentownością długoterminowych obligacji państwa – podkreśla.

Po części zawdzięczamy to trzymaniu  finansów publicznych w ryzach przez ministra finansów Jacka Rostowskiego, ale przede wszystkim naszym wewnętrznym regulacjom, wpisanym w prawo jeszcze na długo przed wybuchem kryzysu. – Wedle tych ustaleń, po przekroczeniu przez dług, liczony według polskiej metodologii, limitu 55 proc. PKB, czeka nas prawdziwa katastrofa. Nic dziwnego, że ani ten rząd, ani żaden inny, nie chce dopuścić do jego przekroczenia – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.  – Cała Europa powinna z nas brać przykład  – dodaje.

Gorzej w regionie

Czy w tym kontekście głosy o zbyt wysokim zadłużeniu Polski nie mają uzasadnienia? – Mają, bo należy porównywać się z krajami regionu, a nie całej UE – mówi Gronicki. – Część krajów Europy Zachodniej nadmiernie się zadłużyła i ponosi teraz tego konsekwencje, inne mogą mieć większy dług niż my, ponieważ są od nas zamożniejsze, bardziej rozwinięte i mają wyższą wiarygodność – uzupełnia Aleksander Łaszek z Fundacji FOR.   Rzeczywiście, w porównaniu z krajami postkomunistycznymi nie wypadamy już tak dobrze. Zadłużenie Estonii w przeliczeniu na jednego pracującego wynosi tylko 2,8 tys. euro, a  Bułgarii – 2,5 tys. euro. Mniejsze niż w Polsce  (13,5 tys. euro) jest jeszcze na Litwie, Łotwie oraz w Rumunii.

– To, że jesteśmy blisko limitu zadłużenia, nie daje nam też elastyczności w finansach publicznych – zauważa Bujak. – Dobrze byłoby mieć taki poziom długu, by w momencie uderzenia fali kryzysu móc przejściowo stymulować gospodarkę poprzez zwiększenie deficytu, a nie zaciskać pasa. My takiej elastyczności obecnie nie mamy – wyjaśnia Bujak. – Każdy budżet państwa powinien być gotowy na reakcję w czasie kryzysu gospodarczego, nasz nie ma takich możliwości – podkreśla Łaszek.

Jak będzie w tym roku?

Oficjalne prognozy Ministerstwa Finansów pokazują, że w 2013 r. zadłużenie finansów publicznych w stosunku do PKB powinno spaść – do 54,5 proc. Jednak są to zapisy z września 2012 r., gdy spodziewano się, że spowolnienie gospodarcze będzie płytsze. Obecnie większość prognoz pokazuje, że realne PKB wzrośnie o blisko 1,5 proc., a nominalne o 3 proc., a nie – jak chciałby resort  finansów – odpowiednio o 2,2 i 4,7 proc. Do tego, ze względu na problemy z realizacją dochodów, państwo będzie musiało prawdopodobnie pożyczyć więcej, niż planuje. W sumie dług, jak spodziewają się ekonomiści, wzrośnie w tym roku także w stosunku do PKB. Komisja Europejska szacuje, że będzie to 57 proc. PKB wobec 55,8 proc. w 2012 r.

Ministerstwo Finansów ma dziś przedstawić dane o zadłużeniu sektora finansów publicznych za cały 2012 r. Według szacunków Komisji Europejskiej, będzie to ok. 886,4 mld zł (według metodologii unijnej), czyli 55,8 proc. PKB.

W przeliczeniu na jednego mieszkańca to 23 tys. zł, ale na jedną osobę pracującą kwota wzrasta już do ok. 56 tys. zł. Inaczej mówiąc, by spłacić dług, który państwo zaciąga w naszym imieniu, trzeba by oddać około 16 średnich miesięcznych zarobków – wynika z szacunków „Rz".

Pozostało 88% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli