W piątek z klubu tego wypadła Holandia. Agencja Standard & Poor's obniżyła jej rating o jeden stopień, z AAA do AA+. Pozostałe z trójki największych agencji, Fitch i Moody's, utrzymują najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej kraju. Nie zdecydowały się dotąd także na pozbawienie najwyższej noty USA, co S&P zrobiła latem 2011 r.

Lista państw, które wszystkie agencje uznają za w pełni wiarygodne, skurczyła się po piątkowej decyzji S&P do 11. W strefie euro takim statusem cieszą się już tylko Niemcy, Finlandia i Luksemburg, a w Europie dodatkowo kraje skandynawskie, Szwajcaria i Liechtenstein. Uzasadniając swoją decyzję, agencja wskazała, że od krajów na podobnym poziomie rozwoju Holandię odróżnia niemrawe tempo wzrostu. S&P przewiduje, że holenderski PKB skurczy się w tym roku o 1,2 proc., a w 2014 r. powiększy się o 0,5 proc. W ocenie Komisji Europejskiej Holandię w tym roku czeka spadek PKB o 1 proc., a w przyszłym wzrost o 0,2 proc. Dla porównania, tempo wzrostu niemieckiej gospodarki ma wynieść odpowiednio 0,5 i 1,7 proc.

Dekoniunktura utrudnia Holandii naprawę finansów publicznych. W tym roku piąty raz z rzędu deficyt budżetowy najprawdopodobniej przekroczy obowiązujący w UE limit 3 proc. PKB. W efekcie holenderski dług publiczny, choć na standardy strefy euro jest wciąż niski, systematycznie rośnie. W tym roku sięgnie zapewne 75 proc. PKB. Ekonomiści Deutsche Banku już w sierpniu ostrzegali, że stan holenderskiej gospodarki jest fatalny. – Holandia coraz bardziej przypomina kraje z obrzeży strefy euro, z jej dramatycznie rosnącym bezrobociem, pnącą się w górę liczbą bankructw i zaufaniem konsumentów do gospodarki zmierzającym w kierunku poziomu znanego z krajów pogrążonych w kryzysie – wskazywali.

—gs