Rosyjska waluta wyraźnie słabnie już od początku ubiegłego roku. W tym czasie, względem euro, rubel stracił niemal 17 proc., a względem dolara – 14 proc. W poniedziałek za euro było trzeba zapłacić już 47,5 rubla, najwięcej w historii, a za dolara 34,8 rubla, najwięcej od pięciu lat. Prezes Banku Rosji, Elwira Nabiullina, najpierw uspokajała, że to nie rubel słabnie, ale że euro i dolar są coraz mocniejsze. Potem jednak podjęła największą od ponad dwóch lat interwencję na rynku walutowym, w ramach której skierowała do sprzedaży dewizy o wartości ponad miliarda dolarów.
– Sądząc po tym, jak zmieniał się w ciągu dnia korytarz dozwolonych zmian kursowych, bank centralny dokonał największej interwencji od października 2011 r. Jej wysokość to około miliarda dolarów – ocenił na łamach gazety „Wiedomosti" Denis Korszyłow, szef departamentu walutowo-finansowego rosyjskiego oddziału Citibank. Podobnie ocenia skalę interwencji Dmitrij Sawczenko, główny analityk banku Nordea na Rosję.
Zmniejszają kontrolę
Bank Rosji od dekady systematycznie zmniejsza kontrolę nad notowaniami rubla. W 2009 r. ogłosił pasmo dopuszczalnych wahań kursu rubla wobec koszyka głównych walut (składa się on w 55 proc. z dolara i w 45 proc. z euro), które systematycznie poszerza. Gdy kurs zbliża się do którejś z granic pasma, Bank Rosji podejmuje interwencje. Gdy wielkość takiej interwencji przekroczy równowartość 400 mln dol., poszerza pasmo. W efekcie zakres dopuszczalnych ruchów kursu rubla jest coraz większy.
– Choć bank centralny zapowiedział ograniczenie interwencji i więcej swobody dla rubla, to całkowicie rynku walutowego nie opuścił. Musiał bowiem osłabić zapędy graczy nastawionych na jak największe osłabienie rubla – wskazuje Władimir Jewstifiejew, analityk banku Zenit.
Analitycy potwierdzają, że poniedziałkowa interwencja banku centralnego miała pozytywny wpływ na kurs rubla, ale nie mają pewności, czy deprecjacja została zatrzymana na trwałe.