Raport nieco rozczarował Wall Street. Konsensus ekonomistów oscylował wokół 200 tys. nowych miejsc pracy. Nie brak było też optymistów, którzy spodziewali się wzrostu liczby etatów aż o 240 tys., po zastoju w pierwszych dwóch miesiącach roku, wywołanych przede wszystkim przez długą i ciężką zimę. Dane za styczeń i luty zrewidowano też jednak w górę – w sumie o 37 tys. miejsc pracy – odpowiednio do 144 tys. i 197 tys.

Cały przyrost liczby miejsc pracy Stany Zjednoczone zawdzięczały w marcu sektorowi prywatnemu. Potwierdzały to także opublikowane dzień wcześniej dane prywatnej formy ADP, według których prywatni pracodawcy zwiększyli w ub. miesiącu zatrudnienie o 195 tys. miejsc pracy. Oznacza to, że zatrudnienie w tym sektorze wróciło do poziomu z 2008 roku, nie uwzględniając jednak czynników demograficznych, takich jak na pojawienie się na rynku pracy setek tysięcy osób w wieku produkcyjnym. Ekonomiści zwracają uwagę, że proces odrabiania strat po recesji okazał się najdłuższy od 1939 roku, kiedy Departament Pracy rozpoczął zbieranie statystyk.

- W marcu rynek pracy odrabiał straty spowodowane ciężką zimą – skomentowała raport Departamentu Pracy Kathy Bostjancic, ekonomistka i szefowa Działu Analiz Makroekonomicznych w Conference Board – trend na rynku zatrudnienia jest pozytywny i możemy spodziewać dalszych dobrych wieści wiosną i latem. Dane te potwierdzają także wskaźniki publikowane przez Conference Board: indeks zaufania konsumentów oraz indeks wyprzedzających wskaźników ekonomicznych.

Według Bostjancic większa liczba miejsc pracy oznacza wyższy poziom wydatków konsumenckich, a co za tym idzie i wzrost produkcji. - Kluczowe  będzie utrzymanie się wzrostu zatrudnienia w sektorze usług. Jeśli trend się utrzyma, długo oczekiwane ożywienie gospodarki zmaterializuje się prędzej niż później – konkluduje Bostjancic.