– Europa boryka się z realnym zagrożeniem deflacją. Europejski Bank Centralny musi dołożyć wszelkich starań, aby zwiększyć płynność w gospodarce – mówił w poniedziałkowym wywiadzie dla „Le Monde" prezydent Francji Francois Hollande.
Takie apele pod adresem frankfurckiej instytucji, zarówno z ust polityków, jak i ekonomistów, są częste. Najprawdopodobniej Rada Prezesów EBC pozostanie na nie głucha zarówno na czwartkowym posiedzeniu, jak i na kolejnym, we wrześniu.
Niejednoznaczne dane
W czerwcu roczna inflacja w strefie euro wyniosła 0,4 proc., najmniej od 2009 r., gdy gospodarka regionu tkwiła w głębokiej recesji. Poniżej celu inflacyjnego EBC, ustalonego na tuż poniżej 2 proc., dynamika cen pozostaje od półtora roku.
Prezes frankfurckiej instytucji Mario Draghi w ostatnich miesiącach wielokrotnie powtarzał, że prędzej czy później inflację do celu przywróci ożywienie gospodarcze w eurolandzie. Ale ostatnie dane dają podstawy do obaw o jego trwałość. – Eskalacja konfliktu z Rosją psuje perspektywy wzrostu gospodarczego, wobec czego wydaje się mało prawdopodobne, że zagrożenie deflacją wkrótce minie – powiedział Peter Vanden Houte, główny ekonomista ds. strefy euro w banku ING.
W środę niemieckie Ministerstwo Gospodarki podało, że wartość zamówień składanych w tamtejszych fabrykach spadła w czerwcu o 3,2 proc., podczas gdy ekonomiści spodziewali się jej wzrostu o 0,8 proc. Według Ralpha Solveena, ekonomisty z Commerzbanku, oznacza to, że gospodarka Niemiec, stanowiąca dotąd motor eurolandu, w II kwartale nieco się skurczyła.