Czarno-biała historia, której finał musi dopisać widz

„Kochankowie jednego dnia" to pełen wrażliwości film o meandrach uczuć. Tak tylko Francuzi potrafią o nich opowiadać.

Aktualizacja: 29.04.2018 19:54 Publikacja: 29.04.2018 19:42

Foto: Aurora Films

Można powiedzieć, że to film o niczym. O życiu, w którym w gruncie rzeczy nie wydarza się nic nadzwyczajnego. Ktoś się zakochuje, ktoś zdradza, kogoś coś boli. Ktoś się śmieje, ktoś płacze. A jednak to film piękny i wyjątkowy, bo opowiada o uczuciowej delikatności.

Streszczenie „Kochanków jednego dnia" może zabrzmieć jak zapis telenoweli. Czterdziestokilkuletni, wciąż młodo wyglądający wykładowca akademicki zakochuje się w studentce. Ariane po trzech miesiącach już z nim mieszka. Mówią sobie: „Niezależnie, co się dalej wydarzy, zawsze będę cię kochać". Ale pewnego dnia w drzwiach mieszkania staje córka nauczyciela. Jeanne jest w wieku kochanki ojca, właśnie pokłóciła się z chłopakiem. Dziewczyny zaprzyjaźniają się, ale życie toczy się swoim rytmem. Nic nie jest w nim łatwe.

Reżyser Philippe Garrel zadaje najprostsze pytania. Czym jest miłość? Czym jest przyjaźń? I czym jest seks – aktem miłości czy chwilą ekscytacji, pożądania, zabawy, którą możemy przeżyć z kimś przypadkowym, bez zobowiązań? Ile o sobie drugiemu człowiekowi musimy powiedzieć, a co może zostać naszą tajemnicą? Gdzie są w związku granice wolności? Zaborczości? Chęci posiadania partnera czy partnerki na własność? Na ile próbujemy być „nowocześni", a na ile naprawdę akceptujemy tzw. luźny układ?

Te pytania sprawiają, że „Kochankowie jednego dnia" daleko odbiegają od schematów telenoweli. I stają się opowieścią o dzisiejszej moralności, o złożoności naszych tęsknot i potrzeb.

W dwóch dziewczynach i mężczyźnie z „Kochanków jednego dnia" wrażliwy widz dostrzeże kawałek siebie i niektóre własne pytania. Może te, które go nurtują, a może te, o których zapomniał w codziennej bieganinie.

Francuski reżyser, który 6 kwietnia skończył 70 lat, autor „Zwyczajnych kochanków", „Nocy wolności", „Dzikiej niewinności", „Powiewu nocy" czy „Narodzin miłości", potrafi opowiadać o uczuciach. I przede wszystkim nie ocenia. Nie robi też niczego, żeby film był „atrakcyjny". Jakby nie chciał zaprzątać uwagi widza niepotrzebnymi fajerwerkami, odciągać jego uwagi od tego, co dzieje się między trójką bohaterów.

„Kochankowie jednego dnia" mają czarno-białe zdjęcia, występują aktorzy o wielkiej wrażliwości, ale mało znanych twarzach. Esther Garrel, zresztą córka reżysera, wystąpiła wcześniej m.in. w „Tamtych dniach, tamtych nocach" Luki Guadagnino. Louise Chevillotte pojawia się na ekranie po raz pierwszy. Najbardziej doświadczony Eric Caravaca był dotąd przede wszystkim związany z telewizją. W filmie tworzą oni niezwykły tercet, w ich wstrzemięźliwej, bardzo naturalnej grze nie ma krztyny fałszu.

Ta skromna historia fascynuje. 76 minut bardzo szybko mija, a Garrel proponuje widzom otwarty koniec. Co dalej wydarzy się w życiu Jeanne, Ariane i Gilles'a? Kto to może wiedzieć? Czy naprawdę wiemy, co może się wydarzyć jutro w naszym własnym życiu?

Film
Nieznana biografia autora „Zezowatego szczęścia". Zapomniany mistrz polskiego kina
Film
Od klasyków „Sami swoi” oraz „Prawo i pięść” po „Różę” Wojciecha Smarzowskiego
Film
Horrory sprzedają się najlepiej w Hollywood
Film
22. Millennium Docs Against Gravity pokaże świat bez retuszu
Film
Już dzisiaj dowiemy się, kto wygrał Krakowską Nagrodę Filmową Andrzeja Wajdy! | 9 dzień 18. Mastercard OFF CAMERA
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem