Ta prestiżowa polska nagroda dla filmu dokumentalnego nie jest jedyną przyznaną tej realizacji. Docenili ją widzowie na WatchDocs, sręczając swoją nagrodę, a także jurorzy amsterdamskiego IDFA.
Debiutujący jako reżyser Grzegorz Szczepaniak wcześniej był montażystą, nazywa swój film komedią dokumentalną. Ona nie tylko bawi, ale wzruszająco i prawdziwie opowiada o świecie.
Film drogi – bo taka nazwa pasuje jeszcze bardziej – ma troje bohaterów: 94-letnią panią Kazimierę, jej niemal 70-letniego syna Bogdana oraz samochód – wartburg, którego wiek określić trudno poza pewnikiem: jest sędziwy.
Auto zdobyło już ponad 50 pucharów jako świadectwo niezłomnego trwania rzeczy martwych, które w tym przypadku przerodziło się w brzydotę. W tej konkurencji ów samochód nie ma sobie równych. Mimo ruiny – drzwi, które nie chcą się zamykać, wypadających okien, braku łożyska i części lakieru, który nigdy nie był poprawiany, a także lęku speców mechaników, że rozpadnie im się w rękach w czasie naprawy – wciąż jeździ.
Pan Bogdan jest dumny ze swego pojazdu kupionego – jak opowiada – od pierwszego właściciela – lekarza ortopedy chirurga w Warszawie – w którym od momentu zakupu nic nie poprawiał. Teraz staruszkowi czasem musi podkleić taśmą światła, żeby nie wypadły, albo flamastrem poprawić napis na zaimprowizowanej już tablicy rejestracyjnej. Ale auto pasuje do bohaterów jak ulał, oni też już nie są sprawni – matka mimo energicznych pokrzykiwań na syna porusza się na pchanym przez niego inwalidzkim wózku, on powłóczy sztywną nogą.