Stare kobiety nie zmienią świata

Antywojenne kino Aleksandra Sokurowa. Twórca „Molocha”, „Cielca”, „Słońca” i „Rosyjskiej arki” jest u nas wciąż mało znany. Szkoda, bo to od lat jeden z najciekawszych reżyserów wschodniej Europy. Jutro na polskie ekrany wchodzi jego ostatni film "Aleksandra"

Aktualizacja: 06.12.2007 01:26 Publikacja: 05.12.2007 20:18

Stare kobiety nie zmienią świata

Foto: BEST FILM

Sokurow jest człowiekiem szorstkim, chwilami antypatycznym. Ale to ogromnie interesujący artysta. Jego kino nie pozwala widzom na intelektualne i emocjonalne lenistwo.

Krytycy lubią go nazywać następcą Tarkowskiego. Głównie dlatego, że jego filmy, zwłaszcza wczesne, naznaczone były obsesją śmierci i rozpadu wszystkiego – więzi międzyludzkich, cywilizacji. Być może ten wrodzony pesymizm i brak zakorzenienia Rosjanin wyniósł z dzieciństwa. Jako syn oficera Armii Czerwonej, często się przeprowadzał, jeździł tam, gdzie stacjonował ojciec. Kilka lat spędził nawet w Polsce.

– To nie był lekki czas – wspomina. – Jako Rosjanie byliśmy tam bardzo nielubiani. Byłem mały, ale zapamiętałem niechęć, z jaką się spotykałem.

Studiował historię, potem przeniósł się do moskiewskiej szkoły filmowej WGiK. Pierwsze obrazy nakręcone przez Sokurowa, m.in. pochodzący z 1978 roku debiutancki „Samotny głos człowieka” oraz „Zdegradowany” (1980), „Wieczorna ofiara” (1983 – 1985), „Elegia” (1985) trafiały na półki, bo cenzura zarzucała im antyradziecką wymowę. Weszły na ekrany dopiero w latach 80. Za „Samotny głos człowieka” Sokurow dostał Brązowego Lamparta w Locarno. Odtąd jego filmy często zapraszano na międzynarodowe festiwale, ale dla zachodnich krytyków były zbyt hermetyczne, zakorzenione w rosyjskiej tradycji i sposobie myślenia.

W ciągu ostatniego dziesięciolecia Sokurow przygotował dwie pasjonujące trylogie. Na pierwszą z nich – historyczną – składają się filmy „Moloch”, „Cielec” i „Słońce”.

Filmowcy opowiadają zwykle o XX wieku poprzez losy zwyczajnych ludzi. Rosjanin sportretował przywódców, którzy wywarli wpływ na bieg dziejów. Ale pokazał ich nie jako gigantów, trzęsących światem, lecz jako sfrustrowanych dziwaków – nieciekawych, zakompleksionych słabeuszy.

W „Molochu” Hitler przyjmujący razem w górskiej willi Ewę Braun, Goebbelsa i Bormanna – jest tyleż groźny, co głupi i zdziecinniały. Lenin z „Cielca” to człowiek stary, z demencją, ubezwłasnowolniony przez najbliższych.

W „Słońcu” cesarz Hirohito reaguje jak opóźnione w rozwoju dziecko, pisze grafomańskie wiersze, a wychodząc od generała McArthura, nie potrafi otworzyć drzwi zamkniętych na klamkę. I czuje się wolny, poddając się i zrzucając z siebie brzemię „boskości”.

– Tacy byli – mówi Sokurow. – Mali ludzie bez wyobraźni. Człowiek o wielkiej osobowości nie weźmie na siebie odpowiedzialności za losy milionów. Moi bohaterowie są zwykłymi ludźmi, na dodatek nieszczęśliwymi, z silnym poczuciem klęski. Widza chcę zostawić z pytaniami, jak te dziwne kreatury mogły zawładnąć umysłami całych narodów.

Równie interesujące są jego filmy „rodzinne”. W „Matce i synu” oraz „Ojcu i synu” pokazywał Sokurow więzy najbliższych ludzi naznaczone niekontrolowanymi namiętnościami, podtekstami kazirodczymi i homoseksualnymi. Ale choć ta cicha perwersja była siłą jego kina, on nie lubi takich interpretacji swoich obrazów:

– Zachodni krytycy są chorzy – powiedział mi kiedyś w rozmowie. – Przychodzą do mnie i pytają: Czy „Matka i syn” to film o stosunkach kazirodczych? Posyłam ich wtedy do szpitala psychiatrycznego. Niech się wyleczą, zanim pójdą do kina. A to, co tak zwana europejska inteligencja wygaduje o „Ojcu i synu”, to już skandal.

Te filmy o powolnej akcji, z niewielką ilością słów, stają się metaforami ludzkiego losu, głęboko wchodzą w ludzką psychikę. Tym głębiej, że w świecie bez wiary i Boga wszystko zależy od człowieka. Trylogia rodzinna czeka jeszcze na zakończenie. Podobno ma powstać opowieść o matce i córce.

W 2002 roku Sokurow zadziwił widzów eksperymentalną „Rosyjską arką”, nakręconą w jednym ujęciu. To była magiczna opowieść o historii Rosji od XVII wieku do roku 1913, której bohaterami są dziewiętnastowieczny francuski arystokrata i współczesny reżyser przemierzający sale Ermitażu.

Sokurow ma świadomość, że widzowie szukają dziś kina lekkiego: – Artystyczne filmy idą przy pustych salach. Ale może to nie ludzie są winni. I nie czasy. O słabości publiczności trzeba mówić na końcu, a najpierw warto przyjrzeć się sobie. Może to reżyserzy, szukając łatwych tematów, zapomnieli o poważnej rozmowie i przegrali.

On sam stara się nie poddawać. Wchodząca na polskie ekrany „Aleksandra”, zrealizowana w typowym dla Sokurowa ascetycznym stylu, jest jednym z jego najdojrzalszych i najpiękniejszych obrazów.

W „Aleksandrze” nie wybuchają bomby i nie giną ludzie, a jednak Sokurow opowiedział o bezsensie i okrucieństwie wojny tak jak nikt dotąd. Zachodni recenzenci zarzucają Sokurowowi, że uczynił ofiary z okupujących Czeczenię Rosjan. Nic bardziej błędnego. To nie jest film polityczny. Sokurow sięga głębiej. Przestrzega przed sytuacją, w której „nieludzkość” wojny uważamy za coś normalnego. Tytułowa Aleksandra, fenomenalnie zagrana przez Galinę Wiszniewską, jedzie odwiedzić wnuka – oficera stacjonującego w Czeczenii. Gruba, z siwymi włosami i spuchniętymi od wysiłku nogami spędza w żołnierskim obozie trzy dni. Chodzi pomiędzy czołgami i nie chce poddać się wojskowym nakazom i zakazom. Jest sobą. Starą kobietą, która zadaje wnukowi najprostsze pytania: „Dlaczego nie umyłeś się przed snem?”, „Dlaczego się nie żenisz?”. I to najważniejsze: „Czy kogoś zabiłeś?”. Częstuje wartowników kanapkami, a na uwagi, że gdzieś nie wolno jej przebywać, zniecierpliwiona odpowiada: „Dajcie spokój, jestem zmęczona, muszę usiąść”. Ta jej dobroduszność i zwyczajność uzmysławiają, jak nienormalny jest świat wyznaczany przez komendy dowódców, druty kolczaste i frazesy o ojczyźnie.

Jednak Sokurow idzie dalej. W czeczeńskim miasteczku rosyjskich żołnierzy otacza nienawiść. Ale stara Rosjanka znajduje wspólny język ze starymi Czeczenkami. Z kobietami jak ona obolałymi, opuszczonymi przez dzieci i wnuki, które poszły na wojnę. Niestety, te stare kobiety nie zmienią świata. One mogą tylko cierpieć. Tak samo po obu stronach barykady.Piękne kino. Dużo bardziej poruszające niż różne antywojenne filmy od „Lecą żurawie” aż do „Szeregowca Ryana”. Może właśnie dlatego, że nie ma w nim bohaterszczyzny i wielkich słów. Tylko to ciche gderanie starej kobiety.

Sokurow jest człowiekiem szorstkim, chwilami antypatycznym. Ale to ogromnie interesujący artysta. Jego kino nie pozwala widzom na intelektualne i emocjonalne lenistwo.

Krytycy lubią go nazywać następcą Tarkowskiego. Głównie dlatego, że jego filmy, zwłaszcza wczesne, naznaczone były obsesją śmierci i rozpadu wszystkiego – więzi międzyludzkich, cywilizacji. Być może ten wrodzony pesymizm i brak zakorzenienia Rosjanin wyniósł z dzieciństwa. Jako syn oficera Armii Czerwonej, często się przeprowadzał, jeździł tam, gdzie stacjonował ojciec. Kilka lat spędził nawet w Polsce.

Pozostało 91% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów