Alex ma 16 lat i choć nie wyróżnia się niczym spośród rówieśników, jest od nich bardziej zamknięty w sobie, wycofany. Jego dziewczynie zależy, by stracić z nim dziewictwo, lecz Alex nie chce się angażować – jakby ona w ogóle go nie obchodziła. Dlaczego chłopak tłumi emocje, zachowuje chłodny dystans wobec otoczenia? Van Sant stopniowo odkrywa przed widzem karty. Alex pochodzi z rozbitej rodziny – matka i ojciec właśnie się rozstają. Ich kontakt z synem jest zdawkowy, ogranicza się do pytań, co słychać w szkole. Jednak dla Aleksa sensem życia nie jest nauka, tylko jazda na desce. Najchętniej odwiedza tytułowy Paranoid Park, gdzie spotykają się deskorolkarze. I podczas jednej z takich wizyt chłopiec wplątuje się w morderstwo...
Van Sant naśladuje konwencję kryminału. W jednej z pierwszych sekwencji bohatera przesłuchuje inspektor policji. Ale reżyser nie koncentruje się na rozwikłaniu zagadki morderstwa. Uwagę skupia na staraniach Aleksa o zrozumienie tego, co się stało. Chłopiec prowadzi nieuporządkowane zapiski. Podobną strukturę ma film. Narracja jest rwana. Van Sant wraca do niektórych scen, pokazując je w innym kontekście. Zdjęcia z taśmy 35 milimetrów łączy z ujęciami z amatorskiej kamery. Postępuje tak, jakby chciał pokazać strumień świadomości Aleksa. Efekt jest przejmujący. Reżyser buduje portret nastolatka, który w krytycznym momencie życia jest przeraźliwie samotny i zagubiony. Nie wie, do kogo może się zwrócić o pomoc, ukrywa, że nieumyślnie spowodował czyjąś śmierć. Jednocześnie, dusząc w sobie wstrząsający sekret, stopniowo przestaje czuć potrzebę wyznania winy. Stara się wyrzucić tragiczne zdarzenie z pamięci, ono jednak ciągle wraca.
W filmie życie nastolatków nie kipi energią i optymizmem jak w typowych hollywoodzkich produkcjach o młodzieży. Tu wchodzenie w dorosłość okazuje się bolesne, co zostaje przedstawione z psychologicznym wyczuciem. "Paranoid Park" ma klasę nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes "Słonia".