Reklama

Manieryczny teatr czy szokujące kino

W piątek na ekrany wchodzi "0_1_0" – ostatni film Piotra Łazarkiewicza, reżysera zmarłego w czerwcu. Obraz wzbudził wiele kontrowersji, wywołał zachwyty i gwałtowne protesty

Publikacja: 12.11.2008 17:34

Manieryczny teatr czy szokujące kino

Foto: materiały prasowe

[srodtytul]Pro: Krzyk nieprzystosowanych[/srodtytul]

[i]Barbara Hollender [/i]

[b]"0_1_0" to krzyk ludzi obolałych, którzy nie dają sobie rady z życiem.[/b]

Piotr Łazarkiewicz sportretował świat osób wypalonych, miotających się, niemogących znaleźć swojego miejsca w świecie. Złożył "0_1_0" z wielu historii, które spoił z ogromną precyzją. Z luźnych wątków stworzył interesującą całość, narysował drapieżny portret pokolenia.

Bohaterowie Łazarkiewicza kiedyś wzięli udział w tym samym wypadku drogowym. Albo byli jego świadkami. Nie wszyscy się znają, ale łączy ich jakaś dziwna więź. Tamto zdarzenie odbiło się na ich życiu.

Reklama
Reklama

Nie mają imion. Do widza dochodzą tylko strzępy informacji, kim są, co robią. Za to widzimy, jak bardzo pokręcona jest ich psychika. Ci ludzie są agresywni, klną, mówią sobie okropne rzeczy, ranią się nawzajem. W Internecie zwierzają się ze swoich intymnych przeżyć, ale nie potrafią się porozumieć z bliskimi.

Ja wiem, że ten film może budzić sprzeciw. Jest chory, psychodeliczny. Za dużo w nim patologii, prawie nikt nie jest tu normalny.

Ale za tym wszystkim kryje się rozpaczliwa, przemożna tęsknota. I nadzieja mimo wszystko.

W finale filmu jest spokój, który niosą morze, piasek, zachwycająca muzyka napisana przez Antoniego Łazarkiewicza. Następnego dnia rano zobaczymy te rozedrgane dotąd pary razem, wtulone w siebie w łóżku, na spacerze.

W "0_1_0" Łazarkiewicz widza prowokuje. Ci, którzy poddadzą się klimatowi filmu, przeżyją szok. A o to pewnie chodziło. W naszym uładzonym kinie ten obraz wart jest zauważenia.

[srodtytul]Kontra: Kukły na telewizyjnej scenie[/srodtytul]

Reklama
Reklama

[i]Rafał Świątek [/i]

[b]Piotr Łazarkiewicz, opowiadając o rozterkach i frustracji pokolenia 30-latków, zaryzykował eksperyment. Próbował połączyć dynamiczną, filmową narrację ze sceniczną psychodramą. Efekt rozczarowuje. Powstał manieryczny teatr telewizji. [/b]

Kilkanaście osób, świadków lub uczestników wypadku, tragedia wytrąciła z równowagi. Odebrała im poczucie bezpieczeństwa. Teraz szamocą się ze sobą.

Obserwujemy świat pogrążony w kryzysie, rozedrgany. Ta mocna dramaturgicznie sytuacja powinna zawładnąć emocjami widza, wzbudzić współczucie lub przynajmniej zrozumienie dla okaleczonych psychicznie bohaterów.

Reżyser wychwytuje ich z tłumu mieszkańców jednego z nadmorskich miast. Kamera zatrzymuje się na wybranych twarzach. To zapowiedź mozaikowej opowieści – kina w typie Altmana lub Inarritu – gdzie z precyzyjnie splecionej sieci powiązań wyłania się wielowymiarowy obraz rzeczywistości. Jednak u Łazarkiewicza właściwa akcja zamknięta zostaje w ciasnych wnętrzach, jakby miała się rozgrywać na deskach teatru, a nie na dużym ekranie. Wyjście w plener pełni rolę przerywnika, okazuje się sztucznym pobudzaniem statycznej konwencji.

W czterech ścianach reżyser dąży do maksymalnego skondensowania dramatu. Kolejne aktorskie pary grają więc coraz bardziej histerycznie, wiją się w spazmach. Ale nie odsłaniają w ten sposób wnętrza postaci. Przeciwnie, zastygają w przerysowanych pozach i gestach. Nie potrafię dostrzec w nich zmęczonych życiem ludzi. Widzę jedynie nerwowo podrygujące kukły.

[srodtytul]Pro: Krzyk nieprzystosowanych[/srodtytul]

[i]Barbara Hollender [/i]

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Reklama
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Film
Stare kino jest jak dobre wino i coraz popularniejsze
Film
Gdynia 2025: Holland, Machulski, Pasikowski i Smarzowski powalczą o Złote Lwy
Film
„Follemente. W tym szaleństwie jest metoda”, czyli randka w ciemno
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama