W tym roku swoich kandydatów zgłosiło 67 krajów. Dzisiaj szansę na Oscara ma tylko dziewięć tytułów. Są to: austriacki „Revanche” (reż. Götz Spielmann), francuska „Klasa” (Laurent Cantet), izraelski „Walc z Bashirem” (Ari Folman), japoński „Departures” (Yojiro Takita), kanadyjski „The Necessities of Life” (Benoit Pilon), meksykański „Tear This Heart out” (Roberto Sneider), niemiecki „Der Baader Meinhof Komplex” (Uli Edel), szwedzki „Ever-lasting Moments” (Jan Troell) i tureckie „Trzy małpy” (Nuri Bilge Ceylan).
Po ubiegłorocznej wpadce, gdy na pierwszym etapie rywalizacji odpadły znakomite „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” Rumuna Cristiana Mungiu, oskarżana o konserwatyzm akademia zmieniła nieco regulamin przyznawania nominacji filmom zagranicznym. Sześć tytułów nadal wyłaniają dwie komisje, których członkowie mają obowiązek obejrzenia ponad 30 filmów. Kolejne trzy obrazy dodaje grupa ekspertów. Taka procedura ma uchronić akademię przed popełnianiem podobnych błędów.
Włosi twierdzą, że nie uchroniła. Straciła szansę na Oscara „Gomorra” Mattea Garrone, obraz, który przez członków Europejskiej Akademii Filmowej został uznany za najlepszy film Starego Kontynentu 2008 roku, miał też cztery nagrody w innych kategoriach, nominację do Złotego Globu oraz Grand Prix jury na festiwalu w Cannes. Według nieoficjalnych informacji komisja dodała w tym roku „Trzy małpy”, „Klasę” i „Revanche”.
[wyimek]Akademia Filmowa zmieniła w tym roku regulamin swych nominacji[/wyimek]
Z krótkiej listy komisja filmowców z Los Angeles i Nowego Jorku wyłoni piątkę nominowanych. Na Oscary będą głosować wszyscy członkowie akademii. Według wstępnych ocen szanse na końcowy sukces ma izraelski „Walc z Bashirem”, który został już uhonorowany Złotym Globem. Animacja Ari Folmana jest autobiograficzną historią człowieka, który wyparł z pamięci traumę z czasu wojny z Libanem, ale po latach próbuje ustalić swoją rolę w masakrze ludności w Sabrze i Shatili. Głośno jest również o niemieckim „Der Baader Meinhof Komplex” – historii grupy terrorystycznej działającej w Niemczech na przełomie lat 60. i 70. Europejscy krytycy wymieniają wśród faworytów „Klasę”, ale Amerykanie mogą nie zaakceptować paradokumentalnej formy tego obrazu.